Jakiś czas później...
Lipa. Jedna wielka, pierdolona lipa. Tak ogólnie można
było skomentować występ polskich siatkarzy na Mistrzostwach Europy,
rozgrywanych w Polsce i Danii. Miał być finał w Kopenhadze i złote medale na
szyjach reprezentantów Polski, a skończyło się na ogromnym rozczarowaniu i
gorzkich łzach kibiców w gdańskiej Ergo Arenie. Stare przysłowie, mówiące o
tym, że jeśli ktoś nie wygrywa 3:0, przegrywa 3:2, niestety w tym przypadku
sprawdziło się, łamiąc przy okazji serca tysiącom polskich kibiców. Znacznie
lepiej powiodło się Karolowi i reszcie spółki na letniej Uniwersjadzie,
odbywającej się w Kazaniu. Przynajmniej oni przywieźli medal i to nie byle
jaki, bo srebrny, ulegając tylko Rosjanom, a nie frajersko odpadli na barażach.
Kalkulacje trenera Anastasiego wyszły wszystkim bokiem i na pewno ktoś za to
beknie.
Stał właśnie
przed drzwiami swojego nowego, klubowego mieszkania, boleśnie ściskając klucze
w prawej dłoni. Doskonale wiedział, że w momencie, gdy przekręci zamek w
dębowych drzwiach z numerem 8, rozpocznie się jego nowe życie. Mimo, iż niecierpliwie
wyczekiwał tego momentu, odkąd pewnego pięknego dnia zatelefonował do niego
Konrad Piechocki z propozycją przejścia do bełchatowskiej drużyny, teraz
najchętniej wziąłby nogi za pas i uciekł tam, gdzie pieprz rośnie. W duchu
wyzwał się od kretynów, a następnie wziął głęboki oddech i powoli włożył
metalowy przedmiot do wkładki, przekręcając go dwukrotnie.
Mieszkanie już od progu zrobiło na nim spore
wrażenie; wielka, lustrzana szafa w przedpokoju i ściany w kolorze kawy z
mlekiem, doskonale współgrające z mahoniowymi panelami, były w jego stylu i
gdyby sam miał je urządzać, przedpokój wyglądałby dokładnie tak samo. Zostawił
w progu dwie walizki i ruszył na dalsze zwiedzanie. Przytulna sypialnia,
nowoczesna kuchnia i wszechstronny salon, upewniły go w przekonaniu, iż bardzo
dobrze będzie mu się tam mieszkać. Kilka osobistych pierdół, które nadadzą mu
charakter i będzie super.
- Nowy rozdział w życiu Andrzeja Wrony czas zacząć – mruknął,
rozsiadając się wygonie na salonowej kanapie.
Co zmieniło się w życiu Halszki Kłos w ciągu
ostatnich kilku tygodniu? Właściwie nic, oprócz tego, że mogła pochwalić się
pracą licencjacką obronioną na piątkę i tym, że od października rozpocznie
kolejne studia; tym razem postawiła na dziennikarstwo i komunikację społeczną
na Uniwersytecie Łódzkim. Politologia była fajna, jednakże obie z Kaliną stwierdziły,
że dwa lata studiów magisterskich z tegoż kierunku, byłyby tylko stratą czasu i
trzeba spróbować czegoś innego. Oczywiście nadal stanowiły tandem; w tym
przypadku nic się nie zmieniło.
Tuż po powrocie do Bełchatowa, Karol zapowiedział obu
swoim dziewczynom, że zgodnie z prastarym zwyczajem, w nowym mieszkaniu Andrzeja
Wrony, trzeba zrobić parapetówkę. I to niebyle jaką, bo połączoną z pożegnaniem
rodziny Winiarskich, która rozpoczynała zagraniczne wojaże w zimnej i dalekiej
Rosji. Halszka, która przez ostatnie tygodnie, usilnie starała się nie myśleć o
Wroniastym, co szczerze mówiąc, wychodziło jej z różnym skutkiem, nie przyjęła
tej wiadomości z huraoptymizmem. Doskonale wiedziała, że gdy przesadzi z
alkoholem, rozwiąże jej się język i powie coś, czego prawdopodobnie będzie
potem tego żałować. Dlatego dzisiejszą imprezę postanowiła spędzić na trzeźwo, kusząc się ewentualnie na lampkę jej ulubionego, czerwonego wina.
Całe to przepędzanie Andrzeja Wrony z głowy, niezbyt odnosiło skutek. Właściwie myślała o nim w
każdej chwili; oglądała każdy mecz z jego udziałem, starała się subtelnie
wypytywać Karola i Zatiego podczas rozmów telefonicznych, ba!, nawet z samym zainteresowanym
wymieniła kilka esemesów; niby zwykłych koleżeńskich, ale cieszył ją
jakikolwiek kontakt z środkowym. Myśl o tym, że zaczyna czuć coś do siatkarza,
spędzała jej sen z powiek. Przecież po tej całej aferze z Aleksandrem, miała
odpuścić sobie wszystkich facetów. A tym bardziej kogoś, kto swoją obecnością
zatruwał jej pół dzieciństwa.
Dwoje niebieskich oczu, z dokładnie wytuszowanymi
rzęsami i idealnie narysowanymi kreskami na górnych powiekach, wpatrywały się w
jej śliczne oblicze. Gustowna fryzura, a’la Audrey Hepburn, utrwalona przez
Kalkę dużą ilością lakieru do włosów, prezentowała się całkiem nieźle i
spodobała się nawet wiecznie niezadowolonej ze swoich włosów Kłosównie.
Malinowa sukienka do kolan, doskonale ukazywała atuty jej nienagannej figury, a
niebotycznie wysokie szpilki, wydłużały nogi o ładnych kilkanaście centymetrów.
Przejechała jeszcze usta brzoskwiniowym błyszczykiem, nadając im kuszący połysk
i wzdychając ciężko nad swoim losem, wyszła z pokoju. Karol stał już w
korytarzu i poprawiał swoją, jak mu wydawało się, szałową fryzurę, przepychając
się z biedną Lonką przy lustrzanej tafli. W mniemaniu Halszki, wyglądał co
najmniej śmiesznie z tymi postawionymi we wszystkie strony włosami, ale nie
zamierzała psuć bratu humoru.
- Idziemy? – zapytała, zarzucając sobie torebkę przez ramię.
- Taa, idziemy – wymruczał Karol, sięgając po klucze. – Tylko proszę
cię, zachowuj się. Żadnych wrednych uwag wobec Andrzeja. Przynajmniej pod jego dachem, rozumiemy się?
- Będę spokojna do momentu, gdy nikt nie wyprowadzi mnie z równowagi
– otworzyła drzwi i wyszła na klatkę schodową, teatralnie przewracając oczyma. – No chodźcie, bo się rozmyślę – warknęła jeszcze, popędzając Ilonę i Karola.
Spotkania towarzyskie, w których uczestniczyli
zawodnicy PGE Skry Bełchatów były, mówiąc kolokwialnie, dzikim melanżem z
morzem alkoholu, przez który kilka dni później w szatni wszyscy dowiadywali się
nowych faktów na swój temat, jednocześnie zapadając się ze wstydu pod ziemię.
Oczywiście, niby każdy znał swój umiar, ale zawsze kończyło się, że któryś ze
Skrzatów zaliczył przysłowiowego zgona, stając się tym samym powodem do żartów
na kilka kolejnych tygodni. Najczęściej tą osobą był Paweł Zatorski, który
dzisiaj wyjątkowo spokojnie siedział obok laptopa, puszczając największe hity i
racząc się słabym drinkiem, tłumaczył wszystkim, że dziś nie zamierza kompletnie
się zalać. A wszystko to pod czujnym okiem jego dziewczyny, Eweliny, która nie
zamierzała nieść zwłok siatkarza przez cały Bełchatów i której kilkaset razy
obiecywał, że nie napije się tak, jak podczas ostatniej imprezy, kiedy to
spektakularnie zrzygał się na środku salonu w mieszkaniu Kłosów.
- Zati, nie obiecuj, bo i tak znając życie, za góra trzy
godziny będziesz śpiewał ,,Dla mnie luty, dla ciebie maj”, robiąc przy okazji
striptiz dla ubogich, tak jak na urodzinach Bąka w zeszłym roku – Winiar z wielkim
sceptyzmem przysłuchiwał się obietnicom młodego libero, jednocześnie polewając
wódkę do kieliszków, a reszta towarzystwa zaniosła się śmiechem na samo
wspomnienie wydarzenia. - Halszka, ty nie pijesz…?
- Nie, ja dzisiaj winko. I to w małych ilościach – uniosła do
góry lamkę, w której znajdowała się czerwona, półwytrawna ciecz i posłała
Winiarskiemu ciepły uśmiech, jednocześnie myśląc, że w przyszłym sezonie bardzo
będzie brakowało go nie tylko w Skrze, ale również na klubowych imprezach.
Zawsze tryskał dobrym humorem i nigdy nie było wiadomo czy nie robi sobie z
ciebie jaj. Michał należał do osób, których po prostu nie dało się nie lubić.
Kątem
oka widziała, jak przez twarz gospodarza przebiega cień uśmiechu, jednak, o
dziwo, nie rzucił żadnym błyskotliwym tekstem na temat jej przedstawienia
sprzed kilku tygodni, kiedy to spektakularnie zwymiotowała na środku korytarza,
za co podziękowała mu w duchu. Ogólnie Wrona od krótkiego powitania w progu
swojego mieszkania, nie zamienił z nią ani jednego słowa, co było dla niej
wielkim szokiem. Żadnych uwag, zaczepek słownych – nic. Null. Zero. Nothing.
Odrobinę ją to zdezorientowało; przeczuwała jednak, że nie podejmuje żadnego
ataku ażeby uśpić czujność wroga. Do tego to jego dziwne zachowanie przed
wyjazdem do Spały, które zastanawiało ją do tej pory. Zdecydowała jednak, że z podpytywaniem Wrony zaczeka do momentu, gdy ten będzie już całkiem wcięty, co z pewnością rozwiąże mu język.
Dyskretnie rozejrzała się po salonie i z
wielkim zdziwieniem przykazała, że był świetnie urządzony; był znacznie większy
niż ten, w mieszkaniu Kłosów, z nowoczesnymi, aczkolwiek stylowymi meblami,
szarymi kanapami i kawowymi ścianami. Wszystko współgrało idealnie i
jednocześnie tak pasowało do Andrzeja, który swoją drogą, od kilku chwil
intensywnie jej się przyglądał. Spojrzała na niego, a on bezczelnie puścił jej
oczko. Fuknęła głośno, odwracając głowę w stronę Pauliny, żony Szampona, która
właśnie zawzięcia esemesowała z nianią Arka. Wrona chrząknął, chwycił swój
kieliszek i podniósł się z kanapy.
- Chyba wypadałoby walnąć jakaś mowę; coś w stylu bronkowego
orędzia noworocznego, nie? – przez towarzystwo przeszedł cichy pomruk śmiechu.
– Nigdy nie byłem w tym najlepszy…
- Streszczaj się, Wronka, bo alkohol nam się grzeje, a ciepłe
mnie nie kopie – wtrącił Kłos, patrząc wyczekująco na kumpla.
- Dobra, dobra – uniósł ręce w obronnym geście i przewrócił
oczyma. – Karollo jak zwykle nienachlany, a poza tym, ciebie każdy alkohol
kopie… Tak w wielkim skrócie; cieszę się, że tu ze mną jesteście i że w
przyszłym sezonie będziemy razem kołkować w Skrze. No, nie ze wszystkimi, bo
niektórzy wolą zarabiać miliony z daleka od Polszy – zebrani goście westchnęli
ciężko, zerkając na Michała Winiarskiego, który przewrócił oczyma, mrucząc
,,przecież mówiłem, że w przyszłym sezonie, góra za dwa, wrócę!’’ – niemniej
jednak, fajnie, że tu jesteście i niech poniesie nas melanż. Oby mi się tu
dobrze mieszkało, a wam super imprezowało! – przechylił kieliszek, wlewając sobie jego zawartość do
gardła, a wszyscy zebrani kilka sekund później uczynili to samo.
- Ładnie dzisiaj wyglądasz – stanął w progu wronowej kuchni i
posłał jej jeden z tych swoich cudnych uśmiechów, które sprawiały, powinna
zacząć rozpływać się jak czekoladka na słońcu. I pewnie rozpływałaby się, gdyby nie znała tak dobrze tego kawalarza. – To znaczy zawsze ładnie
wyglądasz, ale dzisiaj szczególnie. Będę tęsknił za tym widokiem – wskazał na
niej niebotycznie długie nogi, wzdychając ciężko. – Gdybym tylko był młodszy,
no i oczywiście nie miał żony…
- Odwal się, Winiar – wyszczerzyła się, nalewając do dwóch
szklanek soku porzeczkowego i podała przyjmującemu jedno z naczyń. – Jak tam idzie pakowanie? Dagmara już pewnie
projektuje salon w nowym domu – podała przyjmującemu naczynie z sokiem,
dokładnie obserwując twarz siatkarza.
- A jak! Szał na całego. Udzielił się on nawet Oliemu, bo
ciągle nadaje o nowym pokoju, nowym przedszkolu i kolegach. Nawet bariera
językowa nie wydaje mu się tak straszna; powoli poznaje już cyrylicę i potrafi
samodzielnie się podpisać. Wszyscy się cieszą, tylko ja mam pewne obawy czy
dobrze zrobiłem, odchodząc ze Skry? – westchnął i usiadł na krześle przy barku, przekręcają szklankę w dłoniach.
– Wiesz, Bełchatów to znaczna część mojego życia. Tutaj osiągnąłem wszystko, co
siatkarz może sobie wymarzyć i żal mi opuszczać Skrę i przede wszystkim was.
Nie mogę sobie wyobrazić, że nie będę już mógł po treningach chować Szamponowi
ubrań albo tych naszych melanży, jak chociażby ten dzisiejszy – westchnął,
drapiąc się po głowie. – Ale zanim wyjadę, muszę dowiedzieć się jeszcze jednej
rzeczy...
- Mianowicie? – uniosła brew, wpatrując się w niebieskie oczy
Winiara, w których zakochane były wszystkie Polki w wieku od lat 3 do 103. Sama
kiedyś zaliczała się do nich, jednakże z czasem ta miłość jej przeszła.
Oczywiście, Michał nadal podobał jej się wizualnie, bo przecież jest przystojny i nawet na Kalinie robił wrażenie, ale nie potrafiła patrzeć na
niego inaczej niż na kumpla, z którym można było konie kraść.
- Czy ty i Wrona… no wiesz! – poruszał znacząco brwiami.
- Co?! W żadnym wypadku! – zaprzeczyła, wylewając na blat stołu
odrobinę cieczy. Nerwowo złapała rolkę ręcznika papierowego i wytarła rozlany napój. – Przecież my się nawet nie lubimy, żeby nie powiedzieć, że
nie możemy na siebie patrzeć, a ty mnie posądzasz o takie rzeczy. Musisz wybrać się do okulisty, Winiar. Bezapelacyjnie.
- Oj, Halszka – posłał jej pobłażliwy uśmiech, chwytając za dłoń, ściskającą mokry papier. – Ile my się
znamy, co? Bujać to ja, ale nie mnie. Poza tym, wytłumacz mi dlaczego, skoro
jak twierdzisz, nie pałacie do siebie sympatią, jedno od drugiego nie potrafi
oderwać oczu…? Ja ślepy nie jestem i mam jakieś tam pojęcie o sprawach damsko-męskich.
Zastanowiła się chwilę na słowami Michała i
połowicznie przyznała mu rację; fakt, kilkakrotnie zdarzyło jej się zerknąć w
stronę środkowego i spotkać się spojrzeniami, ale nie działo się to cały czas,
tak jak próbuje jej to wmówić Michał. Poza tym, zerkała zapobiegawczo, ażeby
móc stwierdzić, że nowy środkowy Skry, nie kombinuje czegoś za jej plecami. Być
może popadała w paranoję, ale Wrona naprawdę był do wszystkiego zdolny i pewnie
bardzo chętnie wywinąłby jej jakiś numer. Tak, zerkała tylko dlatego.
A może jednak ten głupi Winiar ma rację? Może te niezobowiązujące buziaki nie były takie niezobowiązujące? Może Halszka Kłos, której niejaki Aleksander rozbił serce na milion kawałków, zalazła w końcu kogoś, kto będzie w stanie je posklejać?
______________________________
Przepraszam, życie mnie przytłoczyło.
Chyba w tym samym momencie Nas to życie przytłoczyło... U mnie poprawiło się na szczęście wraz z obroną :D
OdpowiedzUsuńAndrzej ma ode mnie solidnego kopniaka! Jak tak można nie zrobić tego,na co oboje czekają?? Przecież to nie wypada, żeby dziewczyna Go poderwała :p A niby taki luzak :)
Strzeliło ich, chyba na wylot ta strzała Amora ich przebiła :D Może już w końcu czas, by powiedzieć głośno, to, co się myśli? :)
Trzymaj się mocno :*
Mam nadzieję, że już u Ciebie się polepszyło :)
OdpowiedzUsuńA Wrona to niby taki szalony atu nawet nie zagada. Tylko zerka. Winiar ma rację, że pewnie cały czas się na siebie patrzą! Oni są przecież w sobie zakochani! Może w następnym rozdziale coś się wydarzy. Czekam na kolejny.
Pozdrowienia :)
Winiar, Winiar, Winiar, co wszyscy by bez Ciebie zrobili?:D
OdpowiedzUsuń"Dlatego dzisiejszą imprezę postanowiła spędzić na trzeźwo, kusząc się ewentualnie na lampkę jej ulubionego, czerwonego wina." - hmm hmm brzmi to dziwnie znajomo :D
Trzymaj się, jesień ma to do siebie, że przytłacza :)
p,
G
No trochę.kazałaś nam na siebie czekać! Xd Mam nadzieję, ze teraz wróciłaś do nas na stałe;) Czekam na kolejny:)
OdpowiedzUsuńZawsze wiedziałam, że Winiar jest mądry. Nie daj się przytłoczyć
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na następny rozdział! :))
Jak tak czytałam o nieudanych Mistrzostwach Europy, to jakoś tak mnie serduszko zabolało już na samą myśl. A co dopiero, gdy sobie przypomniałam, że na tym meczu byłam i widziałam na własne oczy tę porażkę... :/ Zresztą, Ty też byłaś i widziałaś! :) Szkoda, że wtedy się nie znałyśmy tak jak teraz, bo z chęcią bym z Tobą pogadała i strzeliła sobie słitfocię. :_ :*
OdpowiedzUsuńWiniar! Uwielbiam człowieka i - mimo, że jakoś nie pałam mega sympatią do Skry - to, jak Boga kocham, uważam że jego miejsce jest właśnie w Bełchatowie! On mi nie pasuje do żadnej innej drużyny, nawet w mojej Resovii czy Jastrzębskim Węglu bym go nie widziała. Tylko Skra, Skra Beł-cha-tów! :) [btw, czy w związku z powyższym wyznaniem, nabiłam u Ciebie plusa? :D] Ale, powracając do rozdziału - Michał to naprawdę dobry człowiek, prawdziwy kumpel, przykładny mąż i ojciec - w skrócie: chodzący ideał. <3 Oczywiście, zaliczam się do grona kobiet, które się w nim kochają, to bez wątpienia! :) Jego brak w drużynie na pewno będzie odczuwalny - nie tylko na boisku- ale też i w tym życiu pozasportowym, bo przecież chyba nie ma osoby, która nie lubiłaby i nie chciałaby przebywać w towarzystwie Michała Winiarskiego. :) Jako dobry obserwator wyczuł pismo nosem, że między Halszką a Andrzejem coś teges, fruwa w powietrzu... I to właśnie za jego sprawą, do Kłosówny dotarło, że może faktycznie to Wrona jest mężczyzną jej życia...? :) Trzymam kciuki za Michała (wujka dobra rada) Winiarskiego, aby dzielnie sobie radził z syberyjskim chłodem i zmaganiami sportowymi (choć wszyscy wiemy, jak było naprawdę); a także za naszych bohaterów - Halszkę i Andżeja, aby w końcu znaleźli wspólny język i - kolokwialnie mówiąc - docierali się. :)
Ech, powiem Ci, Kochana, że ta ponura, jesienna aura nie sprzyja chyba nikomu z nas i każdy w jakimś tam stopniu poczuł się przytłoczony przez życie, serio, ja też! Tak więc, mam nadzieję, że u mojej Agg, wsio jest już na swoim miejscu, a Ty właśnie w tym momencie ubierasz choineczkę albo lepisz pierożki, nucąc pod nosem kolędy... :)
Uff, ależ się rozpisałam... ;) Zatem kończąc mój wywód, ściskam Cię mocno i życzę wszystkiego, co najlepsze z okazji Świąt Bożego Narodzenia! :*
Patka.
Jak już Winiar zauważa, te wspólne spojrzenia, to chyba wiadome co się święci :D I te pocałunki nie były wcale nic nie znaczące!
OdpowiedzUsuńOch, jak ja lubię Twoje pisanie z nutka humoru!
Wszystko fajnie, tzn. niefajnie, że ME się nie udały, ale do tego jakoś przywykłyśmy, a z tego co widzę, to parapetówa się nie skończyła! Poznałyśmy złote myśli Winiara, którego z resztą będzie nam brakować :(
No nic, czekam na rozwój dalszej części nocy! Bo coś się będzie działo pewnie, jak Andrzejko wypije ^^
Ściskam :*
GENIALNE opowiadanie! Czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńKiedy następny?
OdpowiedzUsuńrozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńkiedy będzie następny rozdział?
Nadrobilam :) Oczywiście kolejne świetne opowiadanie !! Z niecierpliwością czekam na jakąś nowość :)
OdpowiedzUsuńDodaj coś nowego prooooooooooosze (tu robie oczy kota ze shreka)
OdpowiedzUsuńKiedy nowy?
OdpowiedzUsuń