Chyba każdy człowiek ma takie chwile, że
ściany ukochanego domu, tudzież mieszkania, stają się zbyt ciasne i po prostu
musi z niego wyjść, ponieważ najzwyczajniej w świecie się w nich dusi. I tak
również było z Halszką Kłos, dla której te sto trzydzieści cztery metry
kwadratowe, obecnie miały wielkość kufra z przedwojennymi, rodzinnymi
pamiątkami, stojącego w kącie strychu domu należącego do jej babci. Doskonale pamiętała
jak babcia pozwalała jej przebierać się w suknie pachnące naftaliną, które
pamiętały jeszcze Powstanie Warszawskie. Tym bardziej, że w mieszkaniu unosił
się zapach perfum pewnego osobnika, o którym przecież obiecała sobie nie
myśleć. Jak to dobrze, że już jutro rano chłopaki pojadą na zgrupowanie do
Spały i w końcu będzie miała z głowy tego cholernego Andrzejka, chociaż
doskonale wiedziała, że to, iż nie będą widywać się codziennie, nie będzie
równoznaczne z tym, że środkowy nagle przestanie zaprzątać jej blondwłosą
głowę. I owa myśl frustrowała ją coraz bardziej.
Kontrolne spojrzenie w lustrzanej tafli
potwierdziło to, iż jej wygląd jest dostatecznie dobry, ażeby mogła pokazać się
ludziom, którzy przechadzali się właśnie bełchatowskimi uliczkami. Założyła na
stopy sportowe obuwie, do kieszeni jeansowych rurek wrzuciła kilka złotych
monet oraz telefon komórkowy i zamknęła mieszkanie, a kiedy weszła do windy,
poczuła przemożną chęć na lody truskawkowe. Bełchatów w okresie wiosny był po
prostu piękny; zresztą dla Halszki zawsze był piękny bez względu na to, jaka
aktualnie panowała pora roku. Nienawidziła za to wielkich, zatłoczonych miast,
dlatego z wielką przyjemnością przeniosła się do Bełka i nawet to, że
praktycznie codziennie musiała tłuc się kilkadziesiąt kilometrów rozklekotanym
pekaesem, aby dotrzeć na uczelnię, jej nie przeszkadzało.
Już z daleka widziała szyld dyskontu z
uśmiechającym się do niej owadem. Jak dobrze, że Biedronki znajdują się
niemalże na każdym kroku w większości miast w Polsce i produkują niesamowite
lody, oblane białą czekoladą, która mimo tego, że zawsze kojarzyła się Halszce
z mydłem, w tym przypadku była przepyszna. Zmierzała już w stronę lodówek, gdy
przy stoisku z jogurtami zobaczyła znajomą postać, która z wielkim skupieniem
starała się przeczytać coś z wieczka jakiegoś butelkowanego kefiru. Momentalnie
na jej twarz wpłynął ogromny uśmiech; zawsze reagowała tak na tego człowieka, a
zważywszy na to, że nie widzieli się od roku, jej radość wręcz sięgnęła zenitu.
- Miguel! – krzyknęła Kłosówna, biegnąc
między półkami wręcz na złamanie karku. Nowo powołany szkoleniowiec PGE Skry Bełchatów,
odwrócił się i zmrużył oczy, starając się dostrzec, kto pędzi w jego stronę, a
gdy blondwłose tornado było już niedaleko, uśmiechnął się szeroko. – Miguel,
jak się masz? – zawołała po hiszpańsku, dokładnie pamiętając jak po jednym z
treningów miejscowej drużyny, rozgrywający nauczył ją kilku zwrotów w swoim
ojczystym języku.
- Halszka! – uśmiechnął się, przytulając do
siebie blondynkę. – Jak zwykle zjawiskowo piękna. Gdybym tylko był młodszy i
nie miał rodziny… – zmierzył ją od czubka głowy po palce u stóp, a kąciki jego
ust jeszcze bardziej się rozszerzyły. Zawsze lubił tę małolatę i uważał ją za
część skrowej rodziny. Była na każdym meczu rozgrywanym w Energii i razem z
nimi świętowała wszelkie sukcesy, jak również przeżywała porażki. Zawsze
podziwiał ją i Karola za to, jakim są zgranym i kochającym się rodzeństwem, bo
przecież spółka Kłos&Kłos była razem przeciwko całemu światu. – Niech
zgadnę; nadal nie odpuszczasz żadnego meczu Skry?
- No pewnie. I nadal chadzam na mecze w
twojej koszulce – powiedziała skromnie, przechodząc na angielski i lekko czerwieniąc
się na policzkach. Falasca i Antiga bez wątpienia były jej ulubieńcami; zawsze
twierdziła, że ci dwaj zawodnicy oraz Mariusz Wlazły, który był wręcz jej
siatkarskim guru, stanowią superteam. Poza tym, prywatnie bardzo lubiła się z
całą trójką i nigdy nie czuła tej dość sporej różnicy wieku, fantastycznie
rozumiejąc się z siatkarzami siedmiokrotnego Mistrza Polski. Bo Skra tak
naprawdę zawsze była jedną, wielką rodziną i ktoś, kto chociażby na moment
wchodził w jej szeregi, już na zawsze pozostawał jej członkiem. - Gratuluję,
Miguel. Naprawdę gratuluję. Super, że wracasz do Bełchatowa, bo strasznie
brakowało nam tutaj ciebie.
- Dziękuję. Mam nadzieję, że podołam roli
trenera i w końcu powrócimy na właściwe miejsce - puścił jej oczko. -
Przyjechałem dzisiaj dopełnić wszelkich formalności, ale pojutrze jedziemy z
rodziną na wakacje, więc nie bardzo będę mógł nacieszyć się Bełchatowem -
Falasca wzruszył lekko ramionami. - Słyszałem, że twój szalony brat dostał
powołanie do kadry; pogratuluj ode mnie temu nicponiowi i powiedz, że teraz
skończy się obijanie z Zatim na treningach. Ja już się o to postaram.
- Dziękuję bardzo w imieniu nicponia -
Halszka zaśmiała się, zarzucając do tyłu swoje długie, jasne włosy. - Fajnie
było cię znowu spotkać. Może jakaś kawa?
Kilkanaście par skarpetek, kilkanaście par
bokserek i stos złożonych w równą kostkę koszulek, znajdowały się już w
ogromnej walizce należącej do Andrzeja, wypełniając jedną trzecią jej
pojemności. Doprawdy, wciąż zachodził w głowie, dlaczego dał ją sobie wcisnąć w
jednej z bydgoskich galerii. Ale wiadomo – wyprzedaże, więc kto by przepuścił
taką okazję? Jeszcze tylko kilka rzeczy, kosmetyczka i będzie stuprocentowo
gotowy na rozpoczęcie zgrupowania reprezentacji w Spale. Jak dumnie to brzmi –
on, Andrzej Wrona, zawodnik PGE Skry Bełchatów i Reprezentacji Polski.
Rozejrzał się jeszcze raz po karolowym salonie i upewniwszy się, że pozbierał
już wszystkie swoje rzeczy, odetchnął z ulgą. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby
ta nadpobudliwa siostrunia Kłosa, mająca obsesję na punkcie porządku,
zobaczyłaby jaki bajzel panował w pomieszczeniu jeszcze kilkanaście minut temu.
Przez moment zastanawiał się, gdzie podziewa się ten blondwłosy potwór, ale
skarcił się w myślach i szybko odrzucił od siebie tę myśl. Doskonale wiedział,
że im szybciej przestanie o niej myśleć, tym lepiej dla niego. I dla jego
zdrowia psychicznego.
- I jak ci idzie? – zapytał Karol, niosąc
dwie szklanki z zimnym sokiem pomarańczowym, a następnie spoczął na
prowizorycznym łożu Andrzeja.
- Już zbliżam się ku końcowi – mruknął Wrona,
zamykając wieko walizki i przesuwając ją w kąt pomieszczenia. – A tobie?
- Ja nie mam do tego głowy. Czekam aż Halszka
wróci i mnie spakuje – wzruszył lekko ramionami i wyszczerzył się. – Właśnie,
ciekawe gdzie ona się podziewa? Mówiła ci coś? – zapytał, wyciągając z kieszeni
telefon, który po wybraniu numeru, przyłożył do ucha. – Nie odbiera… Dziwne.
- Może umówiła się z Kaliną? – zrzucił
Andrzej, upijając odrobinę zimnego napoju.
- Wtedy na pewno by odebrała – westchnął Karol,
próbując ponownie dodzwonić się do siostry.
W tym samym momencie, drzwi mieszkania
otworzyły się i w progu stanęła sama zainteresowana. Zdjęła buty, które
postawiła równiutko pod ścianą i nucąc pod nosem jakąś melodię, zasłyszaną w
radiu, ruszyła w stronę kuchni. Wrona przeniósł wzrok na przyjaciela, przez
którego twarz przebiegły chyba wszystkie kolory tęczy i mógłby przysiąc, że
gdyby był postacią z kreskówki, z jego uszu buchnęłaby para wodna.
- Czemu nie odbierasz telefonu? – krzyknął
Karol, podnosząc się z kanapy. Był wściekły, naprawdę wściekły. – Gdzie ty w
ogóle byłaś?
- Spotkałam Miguela, potem poszliśmy na kawę
i jak zwykle zagadaliśmy się – wzruszyła lekko ramionami, nie widząc w tym nic
złego. – Bardzo miło, że się o mnie martwisz, Karolku, ale naprawdę
niepotrzebnie. Nie wiem, czy pamiętasz, że mam już dwadzieścia dwa lata i
potrafię sama o siebie zadbać.
- To, że masz tyle lat, nie oznacza, że
możesz nie odbierać ode mnie telefonu, Halszko Kłos. A jeśli mieszkasz pod moim
dachem, musisz dostosować się do moich zasad, moja panno – warknął środkowy Skry
i ruszył w stronę swojej sypialni, trzaskając głośno drzwiami.
Wrona i Kłosówna odprowadzili go
wzrokiem, a następnie wymienili zdziwione spojrzenia. Do tego, że Karol
uwielbiał jej matkować i takie gadki były na porządku dziennym, zdążyła się przyzwyczaić.
Zdążyła się również przyzwyczaić do tego, że będzie musiała zrobić bratu jakąś
pyszną kolację, żeby go udobruchać. Kochała Karola i nie wyobrażała sobie bez
niego życia, ale miała już ojca, więc nadopiekuńczy braciszek nie był w ogóle jej
potrzebny do pełni szczęścia.
- Zawsze taki jest dla ciebie? – zapytał cicho
Andrzej, jakby bojąc się, że Kłos za chwilę wyskoczy ze swojej sypialni i
zdzieli go kapciem po głowie.
- Jaki? Nadopiekuńczy? Zaborczy? Nieustępliwy?
Zawsze – westchnęła ciężko, siadając na kanapie. – Wiem, że się o mnie martwi,
ale momentami już przesadza. Gdy wychodzę z Kaliną do klubu, w ciągu czterech
godzin, potrafi wysłać mi sześć esemesów, czy aby na pewno się dobrze bawię i
czy nie musi po mnie wyjechać? Czysty obłęd…
- Nie ma co się dziwić, każdy starszy brat
jest taki. Mój, co prawda nie jest aż tak nadopiekuńczy, ale też mamy
fantastyczny kontakt – Andrzej uśmiechnął się sam do siebie, a następnie
zmarszczył brwi i spojrzał prosto w jasne oczy Kłosówny. – Słuchaj, Halszka…
Przepraszam za ranek. Zachowałem się jak dupek. W sumie zawsze tak się
zachowuję – przegryzł dolną wargę, a na twarz dziewczyny wpłynął ciepły uśmiech
– nieważne. Chciałem przeprosić.
- Ja ciebie też przepraszam i mam nadzieję,
że w przyszłości chociaż spróbujemy rozmawiać ze sobą tak jak teraz.
____
Uwaga!
Rozdział nie jest sponsorowany. :)
Z
rozpędu chciałam napisać ośmiokrotnego Mistrza Polski.
Albo najlepiej dziewięciokrotnego. Ale to w przyszłym roku. :)
Misiaczki nasze!, oby tak dla końca! <3
A Stefkowi życzę, żeby wszyscy, którzy pukali się w głowę w dniu ogłoszenia wyboru,
odszczekali to, tak jak było w przypadku Miguela.
Czytaliście już zwykły numer o miłości?
Jeśli nie, to zapraszam!
Dokładnie, powinni wszystko odszczekać co do Stefcia! :D Chociaż sama się przyznam, że troszkę bolało,bo mógł jeszcze grać w Skrze... :p
OdpowiedzUsuńJej, Andrzej, weź Ty się w garść :D Mógłby ją porwać w ramiona,i wycałować,a nie :D Swoją drogą, Halszka też mogłaby się zmobilizować, i pokazać, że skoro On jest nie zdecydowany,to ona się zdecyduje :D No,bo jak można nie chcieć Andrzeja Wrony, wiecznie uśmiechniętego,i chyba największego optymistę na świecie :D
To co Agg? Po złoto? :D ♥
Pozdrawiam! :*
WOW WOW WOW! NOWE! <3
OdpowiedzUsuńCzuję jakiś niedosyt do tej części, ale to chyba prawidłowo. Karollo taki kochany! (ojciec idealny :D)
tak, właśnie tego lata POLSKA BĘDZIE MISTRZEM ŚWIATA!:)
Chyba się dogadają. To już coś :)
OdpowiedzUsuńJupi ja:) Jest dla nich nadzieja:)
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta:)
Przepraszam, że tak późno komentuję, ale nie miałam czasu. Rozdział jak zwykle świetny. Karol to taki nadopiekuńczy starszy brat. Niech już Halszka i Wroniasty będą razem! Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że jestem tak póóóóźno :( Co mam na usprawiedliwienie? Chyba nic. Lenistwo, inne obowiązki, zmęczenie, które nie pozwalało mi czytać, a i mecze :)
OdpowiedzUsuńHalsza dalej myśli o brodatym, a brodacz o blondwłosej. Dam sobie głowę za to uciąć! I aż czekam, gdy się na dobre zbliżą do siebie, tylko nie jak gówniarze, a dorośli ludzie :)
Karolku, jesteś mega super fajnym bratem! Naprawdę! Tylko, czy aby coś ci na głowę siadło? Z tego co się orientuje, to żyją wam rodzice, i wiem, że martwisz się o swoją jedyną siostrę, ale nie rób więcej takich scen! (ps. Karolku, to mało męskie)
Aga, nie wiem co wymyślisz, gdy chłopaki będą za zgrupowaniu, ale mam nadzieję, że panna H. i kawaler W. zatęsknią za sobą, a czas będzie działał na ich korzyść :)
Ściskam! :*
Fajny rozdział, będzie się działo miejmy nadzieję ;) proszę żeby też były dłuższe rozdziały jakbyś mogła ;*
OdpowiedzUsuńGenialny! Jak zwykle z resztą. Czekam na następny;)
OdpowiedzUsuńAndrzej, Karol, siostra Karola. no szalejesz, będzie ostro xd
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
Cała noc nie spałam bo czytałam ten blok super opowiadanko ;) pisz dalej i więcej ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe kiedy będzie ostry rozdział xd czekam i czekam dalej ;)
OdpowiedzUsuńa 18 już stuknęła, że się seksów chce? :)
Usuńkiedyś się pojawi, napewno :D
Hahahha , dokładnie, Ciekawe tylko kiedy :/
UsuńKarol to naprawdę świetny brat i w sumie, to sama chciałabym takiego mieć. Ja naprawdę rozumiem tę troskę o Halszkę, ale Pan Kłos chyba troszkę przesadza. W końcu jego siostra już dawno stała się osobą pełnoletnią i środkowy nie powinien jej tak na każdym kroku kontrolować i sprawdzać. Poza tym, przy życiu są również ich rodzice, prawda? No właśnie. Także, Karollo, wrzuć trochę na luzollo. ;)
OdpowiedzUsuńO, proszę! Halszka i Endrju przemówili ludzkim głosem! Toż to szok! :) W sumie to rzadko spotykany widok, więc tym bardziej podwójnie cieszę się, że znów potrafią ze sobą normalnie rozmawiać, jak człowiek z człowiekiem. I w dodatku się wzajemnie przeprosili, to już musi być naprawdę koniec świata! :D Ale wydaje mi się, że kiedy Skrzaty wyjadą do Spały, to Kłosówna wcale nie będzie miała spokoju od Wrony, wręcz przeciwnie, zacznie za nim tęsknić i odczuwać jego pustkę, nie tylko w mieszkaniu, ale też i sercu. Wiem, co mówię. :)
Powinnam spłonąć na stosie, bo odszczekiwanie słów na powołanie trenerskie Stefana, to za mało w moim przypadku. :P :D Miałam mega mieszane uczucia, co do tego wyboru, jak i samej gry chłopaków. Powiem szczerze i bez bicia, że nie myślałam, iż uda im się tak daleko zajść. I teraz biję się w pierś. Co prawda, Antiga tak od razu nie zdobył mego serca i nie stał się moim mega ulubieńcem, ale póki co, jestem na etapie lubienia go. ;) I cieszę się, tak cholernie się cieszę, że mamy złoto i tytuł Mistrza Świata! :) Boże, a na Narodowym było niesamowicie pięknie! <3 Szkoda tylko, że prawdopodobnie były to ostatnie mecze na reprezentacyjnym parkiecie dla Tego Kwartetu... :( Wierzę jednak, że Związek coś tam w tych mediacjach zdziała, bo Guma już powoli daje się kusić Igrzyskami w Rio. ;) Zobaczymy...
W ogóle, śmieszna sytuacja, bo zaczęłam wklepywać w przeglądarkę adres bloga i zamiast zacząć: "without-...", to ja wpisałam "anielskaa..." i zawiesiłam wzrok na 30 sekund na monitorze, zastanawiając się, dlaczego nie ma nowego rozdziału i jest inna grafika. :) Nie wiem w ogóle skąd mi się to wzięło, chyba tęsknię za Lilką i Grzesiem. To znaczy, nie chyba - na pewno! :)
całuję, Patka :*