- Jeszcze tutaj – prezes Konrad Piechocki
dokładnie wskazał palcem miejsce, w którym Wrona złożył kolejny, niezmiernie
ważny dla niego, podpis. – I tu – podał mu następny plik dokumentów, wskazując
miejsce na ostatniej stronie, gdzie siatkarz zamaszyście złożył parafkę. – I
tutaj czytelnie, o dokładnie o to mi chodziło! – włodarz klubu zebrał wszystkie
karteluszki do jednej teczki i z wielką uwagą przestudiował je, sprawdzając czy
nie brakuje już żadnego autografu, a następnie uroczyście wręczył ją
Andrzejowi. – No to oficjalnie już jesteś jednym z nas, Andrzeju. Witamy na
pokładzie – podniósł się z miejsca i podał siatkarzowi dłoń. – Cały zarząd
strasznie cieszy się z tego, że zdecydowałeś się w kolejnym sezonie
reprezentować Skrę. Jestem pewien, że z takim składem mamy predyspozycje by
powalczyć o Mistrzostwo Polski.
- Ja też tak myślę – Wrona wyszczerzył się, zerkając
na teczkę z kontraktem, jakby był to czek na milion dolarów. – Dwa sezony bez
tytułu Mistrza, to zdecydowanie za dużo. Tym bardziej, że Skra zawsze była
drużyną, która wysoko mierzyła.
- Wychodzę z tego samego założenia – Piechocki
obszedł biurko i poklepał siatkarza po ramieniu. – Mam nadzieję, że nie będzie
to problemem, jeśli mieszkanie klubowe będziesz mógł zająć dopiero po powrocie
ze spalskiego zgrupowania? Niestety przedłużają się prace remontowe, wynikły
jeszcze problemy z kanalizacją; ogólnie jeden wielki cyrk. Jeśli będzie trzeba,
opłacimy ci hotel; wystarczy, że weźmiesz tylko fakturę przy wyprowadzce.
- Nie ma sprawy, i tak za trzy dni wyjeżdżam, więc
myślę, że na ten czas mogę spokojnie zostać u Kłosów. No to ja już nie
przeszkadzam, do zobaczenia – Andrzej jeszcze raz uścisnął rękę prezesa i
ruszył w stronę drzwi.
Wyszedł z gabinetu
prezesa i niemalże ucałował klubową teczkę z dokumentami. Przed momentem
spełniło się jego największe marzenie; został zawodnikiem samej PGE Skry
Bełchatów! Stało się to, o czym śnił po nocach od momentu rozpoczęcia kariery
zawodowego gracza. Będzie mógł grać w drużynie z samym Mariuszem Wlazłym,
którego od zawsze tak podziwiał i uważał za najlepszego atakującego na świecie.
Do tego kończący rosyjskie wojaże, Conte, zdolny rozgrywający, Uriarte, Pliński
– według niego ideał środkowego, jego druh z Delecty, jeden z najbardziej
utytułowanych zawodników Plusligi – Stephane Antiga, a przede wszystkim osoba,
z którą zaczynał swoją przygodę z siatkówką; jego najlepszy przyjaciel,
Karollo. Andrzej był pewien, że z takim składem zdobycie pierwszego w jego
karierze tytułu Mistrza Polski będzie tak możliwe, jak jeszcze nigdy wcześniej.
Uśmiechnął się do
siebie jeszcze raz zerkając na papierową teczkę z logiem PGE Skry Bełchatów.
Czuł mieszankę radości i dumy z tego, że po raz pierwszy jego ciężka praca
została doceniona. Z Energii wybiegł jak na skrzydłach, niemalże taranując
Halszkę, która w ramach rehabilitacji za wczorajszą noc, postanowiła oprowadzić
siatkarza po Bełchatowie i być dla niego niezwykle miła. Oczywiście cały czas
musiała hamować się, ażeby nie odpyskować środkowemu przy każdym możliwym
przytyku z jego strony, ale jak do tej pory wychodziło jej to zadziwiająco
dobrze.
- Podpisane? – uśmiechnęła się uroczo, zerkając na
teczkę, którą Wrona dumnie dzierżył w dłoniach. Ból głowy minął na tyle, żeby
przestała już jęczeć, ale butelka niegazowanej Nałęczowianki i ciemne okulary
na nosie oraz świadomość, że alkohol jest wynalazkiem szatana w dalszym ciągu
jej towarzyszyły. – Gratuluję. Naprawdę gratuluję – wyciągnęła ku niemu rękę,
ale on, będąc w silnej euforii, przytulił ją mocno do siebie, przy okazji
rozkoszując się owocowym zapachem jej włosów. – Wow, wiem, że się mega
cieszysz, ale mógłbyś przestać mnie dusić! – wymruczała z twarzą przyklejoną do
torsu siatkarza.
- Przepraszam – odsunął ją od siebie, ściągnął jej z
nosa czarne Ray Bany i spojrzał jej głęboko w oczy. Spojrzał w te piękne,
niebieskie oczy i czuł, że z każdą kolejną chwilą, coraz bardziej zatapia się w
ich otchłani. Dokładnie zbadał wzrokiem bladą twarz dziewczyny, dostrzegając
nawet te kilka piegów, które skrywane były pod starannym makijażem. Widział
także pełne, malinowe usta, maźnięte jedynie bezbarwnym błyszczykiem. – Jestem
Skrzatem, czaisz to? Boże, Halszka, nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo
jestem w tym momencie szczęśliwy – stwierdził po chwili, chociaż sam nie
wiedział czy bardziej cieszy się z podpisanego właśnie kontraktu czy z tego, że
tę chwilę celebruje właśnie z nią. Delikatnie pogłaskał kciukiem blady policzek
dziewczyny, nie odrywając ani na sekundę od niej spojrzenia, a jego druga dłoń
machinalnie powędrowała na jej biodro. Ona również wpatrywała się w niebieskie
spojrzenie środkowego, wiedząc, że najprawdopodobniej za kilka sekund, stanie
się to, co wczoraj bestialsko zostało przerwane przez Kalinę.
- Andrzej, przecież wiesz, że my nie powinniśmy tego
robić… - powiedziała cicho, wpatrując się w usta siatkarza. Następnie
przeniosła wzrok na jego oczy, widząc, że zmieniły barwę na kolor burzowego,
wiosennego nieba. - Do wczoraj nie mogliśmy na siebie patrzeć, a teraz tak
nagle nam się odmieniło? To nie ma racji bytu – przymknęła mocno oczy, starając
się by nie wypłynęły z nich dwie słonie krople, świadczące o jej słabości.
- Powiedz mi tylko
czy naprawdę jestem aż taki zły…? Czy ze mną jest coś nie tak, że zawsze
odstraszam kogoś, kto zaczyna mi się podobać? – odsunął się na krok, wybijając
wzrok w chodnik przed halą.
Był zły na
siebie; za nic w świecie nie powinien otwierać się przed nią, podejrzewając, że
jest jej obojętny. Znowu dotarło do niego, że był głupcem. Był głupim Andrzejem
Wroną, który przecież obiecywał sobie, że to, co było między nim a Patrycją,
było ostatnim związkiem w jego życiu, a mimo wszystko jego serce zabiło mocniej
na widok blondynki. Poza tym, niemożliwe było, ażeby w tak krótkim czasie
zakochał się w Halszce? Przecież nigdy nie wierzył w tą mityczną miłość od pierwszego
wejrzenia…
- To nie w tobie leży problem, Andrzej – próbowała
położyć dłoń na jego ramieniu, jednak mężczyzna odsunął się o krok. Wzięła
głęboki oddech, wiedząc, że czeka ją długa i trudna przeprawa z odrzuconym
siatkarzem. – Nie mogłabym być z tobą, mając w głowie Aleksa. To siedzi we mnie
głęboko, gdzieś na dnie mojego serca. Nie mogę stwierdzić, że mi się nie
podobasz, bo byłaby to nieprawda – chwyciła jego brodę, zmuszając do tego, by
na nią popatrzył. – Myślę o tobie od momentu, kiedy zobaczyłam cię w progu
mojego mieszkania, ale na Boga!, to dla mnie jeszcze zdecydowanie za wcześnie.
Dajmy sobie czas do twojego powrotu z kadry. Może wtedy wszystko wyda się
prostsze…
- Rozumiem –
powiedział, wciąż zaskoczony jej wyznaniem. – Rozumiem i szanuję twoją decyzję.
Poza tym, Karol chyba nogi z dupska by mi powyrywał, wiedząc, że startuję do
jego siostry – zaśmiał się nerwowo, zaczesując włosy do tyłu. – Pomyślałabyś
kiedyś, że zacznie nas ciągnąć do siebie? – ruszył w stronę zapakowanego
samochodu. – Prędzej spodziewałbym się dymisji Przedpełskiego niż tego…
- Nigdy w życiu nie
pomyłabym, że wybaczę ci to, że całe wakacje spędziłam przez ciebie w gipsie –
zaśmiała się perliście, odrzucając do tyłu swoje długie, blond włosy, które
czochrane przez bełchatowski wiatr, wyglądały jak aureola.
- A wybaczyłaś…? –
spojrzał na nią kątem oka, uśmiechając się półgębkiem.
- Obawiam się, że
byłabym w stanie wybaczyć ci wszystko… - powiedziała szeptem, wyklinając w
myślach swoje dzikie serce.
- Czeeeeeeść misiaczki! Wróciliśmy! – z korytarza w
mieszkaniu Kłosów zdało słyszeć się dźwięk szurających po terakocie kółek
walizek i wściekły wrzask jej nieokrzesanego brata. Lewa brew dziewczyny
momentalnie poszybowała ku górze; przecież Karol miał wrócić dopiero pojutrze,
przepakować rzeczy i, razem z Andrzejem, wyruszyć w kierunku Spały na
zgrupowanie kadry narodowej. Jeszcze raz dla pewności spojrzała na stojący na
jej biurku kalendarz, który utwierdził ją w przekonaniu, że Kłos i Lechowska
wrócili wcześniej niż zapowiadali przed wyjazdem.
Odłożyła wertowaną przez
siebie powieść i ruszyła w stronę pomieszczenie, gdzie po harmidrze, słychać
było, że panuje ogromne zamieszanie, mimo tego, że znajdowały się tam zaledwie
trzy osoby. I nie pomyliła się; Karol i Andrzej ściskali się w najlepsze, a
biedna Lonka walczyła z ogromną walizką, która blokowała jej przejście w głąb
mieszkania. Westchnęła ciężko i ruszyła w stronę przyszłej bratowej, pomagając
jej z tą nikczemną walizką.
- Patrzcie, patrzcie! Moja siostrunia – Karol
uśmiechnął się szczerze, przyciągając blondynkę do siebie, która ledwie zdążyła
wyrwać się z ramion małego rudzielca. Przez te dwa tygodnie na rajskich
Malediwach, jego zazwyczaj blada skóra, miała teraz piękny, czekoladowy odcień.
Przez chwilę żałowała, że nie dała namówić się bratu i jego dziewczynie na
wspólny wyjazd, ale przecież sesja zbliżała się wielkimi krokami, więc na pewno
lepiej spożytkowała czas na nauce do zaliczeń i nanoszeniu ostatnich poprawek w
pracy licencjackiej, którą miała obronić już za miesiąc. – Byłaś miła dla
mojego przyjaciela?
- Pewnie, że tak – zanim zdążyła się odezwać,
Andrzej zabrał głos. – O dziwo, dogadywaliśmy się bardzo dobrze, prawda? –
Wrona objął ją ramieniem, ale widząc minę Karola i Ilony, momentalnie odskoczył
od blondynki. – Co prawda, czasami ganialiśmy się z nożami, ale jak widać,
obyło się bez stałych uszczerbków ciała – wyszczerzył się jeszcze, wyklinając w
głowie własną głupotę.
- Szczerze mówiąc,
baliśmy się powrotu do Bełchatowa, wiedząc, że byliście sam na sam na tych
kilkudziesięciu metrach kwadratowych. Ale jak widzę, martwiliśmy się
niepotrzebnie – Lona uśmiechnęła się, puszczając perskie oko swojemu wybrankowi. – Halciu, nawet nie wyobrażasz sobie, jak
tam jest pięknie! – pociągnęła dziewczynę w stronę jej pokoju, szukając w
swojej ogromnej torebce prezentu dla blondynki.
Siatkarze
odprowadzili je wzrokiem, jednocześnie wzdychając. Tak, przyjaciółki musiały
obgadać te dwa tygodnie rozłąki i zapewne będą trajkotać do późnej nocy, o ile
Ilona nie padnie ze zmęczenia. Karol zawsze cieszył się, że jego jedyna siostra
i kobieta, która podczas wczasów zgodziła się zostać jego żoną, tak wspaniale
się dogadują.
- Mam nadzieję, że
moja siostrunia dała ci żyć? Przecież wiem, jaka czasami potrafi być wredna –
szturchnął lekko kumpla, jednocześnie zapraszając do salonu.
- Nie było aż tak
źle – Wrona puścił mu oko i rozsiadł się wygodnie na kanapie. – Fakt, na początku
było nam się ciężko dogadać, ale z czasem nasze relacje poprawiły się.
- Co masz na myśli,
mówiąc ,,poprawiły się”? – palcami nakreślił cudzysłowie, a następie wyciągnął
z barku butelkę szkockiej. – Mam nadzieję, że nie poderwałeś mojej siostry, co?
– spojrzał na niego z ukosa, jednocześnie nalewając ciecz do dwóch kwadratowych
szklanek. – Chociaż w sumie… Przynajmniej wiem, gdzie mieszkasz, żeby w razie
czego obić ci mordę. Aczkolwiek sam nie wierzę w to, że między wami może być kiedykolwiek dobrze.
_______________________
Kolejne znieczulenie.
Decyzja zawieszenia niestety wciąż rozważana.
Ale jak to Skra bez Plińskiego...?! o_O
Zawieszenie? Nie co co jak co?! LIBERUM VETO!
OdpowiedzUsuńnieeeeee, nie zawieszaj, zakochałam się w tym opowiadaniu!
OdpowiedzUsuńOwszem, LIBERUM VETO.
OdpowiedzUsuńTakiego Andrzeja i takiej Halszki chcesz nas pozbawić?!
Nie zawieszaj, proszę! :) Nie zabieraj nam tak cudownej historii!
OdpowiedzUsuńHahaha. Relacja między Andrzejem i Halszką coraz bardziej ciekawa :D
Czekam z niecierpliwością na następne :)
Nie zawieszaj! :) Teraz kiedy między Andrzejem a Halszką zaczyna się układać niecierpliwie będę czekała na kolejne rozdziały ;*
OdpowiedzUsuńAndrzej jest taki...słodki i uroczy :D Jak nie pocałują się w niedługim czasie , to przysięgam ,że zrobię to za nich! :D Czekam na ten moment, i czekam, a tu ciągle nic : Tym bardziej, że oboje chcą tego samego :) Proszę Cię, oni mogą sobie poczekać,ale nie ja! :D
OdpowiedzUsuńWiem, dzisiaj mój komentarz nie powala, ale padam po pracy, a czasu na przeczytanie miałam malutko,ale nie mogłam się oprzeć,by przeczytać :D
Weź, 1 kwiecień minął, nikt już nie wierzy w ten żart :D
SKRA! ♥
NIE ZAWIESZAJ! czekam na kolejne znieczulenie <3
OdpowiedzUsuńag.
:)
OdpowiedzUsuńNie rób nam tego :(
OdpowiedzUsuńWronka taki idealny!:)
Bez Plińskiego, bez Zatiego i jeszcze coraz więcej mówią, że bez Włodiego :(
OdpowiedzUsuńAle Andżejko zostaje! ^^
Relacje między tymi dwojga podobają mi się coraz bardziej, i nie sądziłam, że Halszce może tak szybko spodobać się środkowy. Jednak z granicy nienawiści niewiele potrzeba do miłości :) Może troszku przesadziłam ;p
Mieć takiego roztrzepanego Karola za męża? Nie dałabym rady :D Zabiłabym go i musiała spędzić życie za kratkami i jedynie na spacerniaku xD
Czekam cierpliwie na jakieś choć małe zbliżenie (czyt. przytulenie) między Wroną a Kłosówną, bo to może potrwać.(przytulas w euforii po podpisaniu kontraktu się nie liczy ;p) Karol na pewno byłby zadowolony mając takiego potencjalnego szwagra ^^
#AggStayInBlogger !!!
Zrobisz, co będziesz uważała za słuszne, ale wiedz, że jesteśmy i czekamy <3
Ściskam :*
Głupia Ago, nie zawieszaj tego, bo to jest fucking perfect! <3
OdpowiedzUsuń#AggStayInBlogger! mimo wszystko :*
#AggStayInBlogger !!!
OdpowiedzUsuńDobra zacznę może od końca, ale...
OdpowiedzUsuń#AggStayInBlogger :DD
Musiałam :D
Ten rozdział napawa mnie radością, i tak jakoś cieplej na sercu się robi, jak czytam o dogadujących się Andrzeju i Halszce, a dodatkowo o tym, że powiedzieli sobie, że ich ciągnie do siebie :D
Nie zawieszaaaaaaj :C
OdpowiedzUsuńMimo, iż Skra Bełchatów i ja, to dwa przeciwstawne bieguny, to wiedz, że tego bloga czytam z niezmierną ochotą i uwielbieniem. :) A czego to zasługa? Ano Twojego nieziemskiego stylu pisania! :* Wiem, że już o tym wspominałam pewnie przy komentowaniu "Anielskiej", ale powtórzę to również o tutaj, i to pewnie jeszcze nie raz. :) Naprawdę, ubóstwiam! :)
OdpowiedzUsuńNo i proszę, coś się zaczyna dziać między naszymi Gołąbeczkami. :) A Karollo nieźle ich zaskoczył wcześniejszym powrotem z wakacji, dobrze, że nie zastał ich w jakiejś dwuznacznej sytuacji, bo byłaby miazga. :D Andżej się zagalopywowuje z tym obejmowaniem Halszki w obecności Kłosa, już widzę, jak oboje będą się przed nim ukrywać! :D
:***