sobota, 26 kwietnia 2014

5. Normalnie siara życia!



      Po raz kolejny dokładnie sprawdził teczkę z logiem swojego byłego klubu i ciężko wzdychając, stwierdził, że nie brakuje żadnego z potrzebnych dokumentów. Bez wątpienia mógł powiedzieć, że w Delekcie spędził najcudowniejsze lata w swoim życiu, które z dniem jutrzejszym odejdą bezpowrotnie. Od jutra miał być zawodnikiem Skry, o czym marzył przecież od momentu rozpoczęcia kariery zawodowego zawodnika. Bełchatowska drużyna zawsze kojarzyła mu się z czymś najlepszym i najpotężniejszym, a ofertę z tego klubu traktował wręcz jak wygraną w totolotka. Nie zapomniał jednak, że w Bydgoszczy zostawiał wiele wspomnień, nie tylko tych dobrych.
      Nad Brdą została również Patrycja, z którą jeszcze niedawno obiecywał sobie spędzić resztę swoich dni. Trudno powiedzieć, co było tak właściwie przyczyną ich burzliwego rozstania, po którym jego bydgoskie mieszkanie wyglądało tak, jakby przeszło przez nie niemałych rozmiarów tornado? On i Pati nigdy nie byli zwyczajną parą; właściwie sam dziwił się, jak osoby o tak diametralnie różnych charakterach mogły się związać? Patrycja – wulkan energii, siejący spustoszenie w promieniu kilometra, Andrzej – nieco megalomański wesołek, starający obrócić się wszystko w żart, co bardzo często wyprowadzało z równowagi porywczą Patkę i stawało się przyczyną ogromnej awantury. Mimo tych wszystkich różnic, byli ze sobą kawałek czasu i wydawało mu się, że tak będzie już zawsze. Jednak nic nie trwa wiecznie, dlatego musi spiąć pośladki i jutro, wraz z momentem podpisania umowy ze Skrą, zacząć nowe życie.
      Westchnął jeszcze nad swoim ciężkim losem, rozłożył się wygodnie na kremowej kanapie, włączył odbiornik telewizyjny i po raz kolejny tego wieczora, zaczął zastanawiać się gdzie polazła Halszka z tą swoją dziwną, kolorową przyjaciółką? Wystroiła się jak choinka, wylewając przy tym na swoje ciało chyba cały flakonik perfum, a ta jej sukienka była stanowczo zbyt krótka. Halszka z każdą chwilą coraz bardziej mu się podobała i nawet przestał walczyć już z tą myślą. Jednak dokładnie wiedział, że blondynka nie podziela zainteresowania jego osobą; ten prawie-pocałunek z jej strony był pewnie tylko jednym z podstępów, po którym zostałby siarczyście spoliczkowany, a potem wypominałaby mu to do końca życia. Tak, na pewno by tak zrobiła; przecież ona jest nieobliczana! Seksowna jak diabli, ale miała przecież nierówno pod sufitem.
      Ktoś szarpnął mocno za drzwi, a potem bezskutecznie próbował włożyć klucz do zamka. Wrona poderwał się z miejsca i popędził w stronę wrót, które chwilę później utworzył, uprzednio patrząc przez judasza. Blondynka ledwo stała na nogach z wielkim trudem opierając się o futrynę, mamrocząc pod nosem stek wyzwisk pod adresem drzwi antywłamaniowych. Widząc ją w stanie wyraźnie wskazującym, przytknął do ust palec, aby swoimi wywodami nie obudziła całej klatki i wciągnął ją w głąb mieszkania. Halszka roześmiała się głośno, odrzucając do tyłu resztki, które pozostały z jej misternie przygotowywanej fryzury.
  - Boże, jak ty wyglądasz? – ściągnął z niej marynarkę i złapał mocno za ramiona, gdy ta zachwiała się. – Co ja mam teraz z tobą zrobić, co?
  - Andrzejku, taki duży chłopiec z ciebie, a nie potrafisz zająć się dziewczyną? Zaraz dam ci jakieś korepetycje w tej dziedzinie. Nie jestem może jakimś ekspertem w tych sprawach, ale coś tam wiem – wyszeptała mu do ucha, obniżając seksownie głos. A przynajmniej jej wydawało się, że brzmi pociągająco; w rzeczywistości był to pijacki bełkot, z którego trudno było wychwycić jakieś słowa. - Ale ty jesteś seksowny… - oparła dłonie na jego klatce piersiowej, by utrzymać równowagę.
  - A ty jesteś zalana w trzy dupy! Bredzisz, Halszka, bredzisz…
  - Wiem, co mówię! Szkoda tylko, że dobry wygląd nie idzie w parze z tym, że ma się cokolwiek w głowie - westchnęła ciężko i z wielkim trudem zdjęła swoje wysokie buty, przytrzymując się ściany, aby nie zaliczyć spektakularnego upadku.
  - Chcesz herbaty? – Wrona troskliwie pomógł jej wstać i ustawił jej wysokie szpilki pod ścianą, ażeby leżące na środku, nie stały się przyczyną poważnej kontuzji. – Albo dam ci do picia wody, co?
  - Nie, nie, nie! Ja chcę się bawić – obróciła się wokół własne osi i wpadła w ramiona wciąż zszokowanego środkowego. – Andrzejku, chodźmy potańczyć, proszę. Na pewno świetnie tańczysz; jak jakiś Maserak czy inny Stefano Terazzino – chwyciła jego dłoń i po raz kolejny wykonała obrót. – O nie, będę rzygać… - zakryła dłońmi usta i ruszyła w stronę toalety.
      Nie zdążyła. Za to terakota w korytarzu wzbogaciła się o nowy, różnokolorowy wzór.





  - Kurwa – zaklęła odrobinę zbyt głośno, podnosząc głowę na kilka centymetrów ponad puchową poduszkę. Już dawno nie czuła się tak okropnie po większym piciu; ostatni taki kac gigant nawiedził ją po imprezie z okazji dwudziestych urodzin Kalki, kiedy ta wpadła na cudowny pomysł zrobienia kociołka Panoramixa, który pochłonęły w zdecydowanie ze szybkim tempie.
      Zegarek na komodzie wskazywał kwadrans pod dziewiątej. W duchu podziękowała Bogu, że data na jego elektrycznym wyświetlaczu ukazywała, iż dzisiejszy dzień to sobota i nie będzie musiała tłuc się pięćdziesiąt kilometrów rozklekotanym pekasem na zajęcia. Z wielkim trudem usiadała na łóżku, zastanawiając się, jakim cudem jest w samej bieliźnie, a jej sukienka leży sobie spokojnie na krześle, ustawionym tuż przy biurku. Film urwał jej się chwilę po wyjściu z klubu, więc musiały zabalować tak, że aż strach zajrzeć do portfela, w którym powinno znajdować się stypendium naukowe. Postawiła bose stopy na drewnianej posadzce i opierając się o szafkę nocną, wstała mając znaczące problemy z percepcją. Chwyciła swój różowy szlafrok frotee i narzuciwszy go na swoje niemalże nagie ciało, ruszyła w stronę kuchni, stwierdzając, że właściwie jest jeszcze pijana.
      Pierwszą rzeczą, która uderzyła ją od progu, był zapach świeżo zaparzonej kawy. I faktycznie; filiżanka z czarną cieczą stała na drewnianym, kuchennym blacie. W innej sytuacji przeszłoby jej przez myśl, że być może należy ona do Wrony i pod żadnym pozorem nie powinna jej ruszać, ale dzisiejszego poranka jej tok myślenia nie pracował na podwyższonych obrotach. Chwyciła więc porcelanowe naczynia i zamoczyła w nim usta, rozkoszując się pobudzającym smakiem kawy. To nic, że zazwyczaj piła kawę zabieloną odrobiną mleka i osłodzoną łyżeczką cukru. Dzisiaj kompletnie na to nie zważała; na tę chwilę najważniejsze było dostarczenie organizmowi kofeiny, która choć trochę mogłaby ją pobudzić.
  - Panno Kłos, czy panienka, aby przypadkiem się nie zagalopowała? To była moja ka… – Andrzej pojawił się w progu, dzierżąc w dłoniach reklamówkę biodegradowalną.
  - Zamknij się, błagam – ucięła i odstawiła filiżankę na blat. Jedno spojrzenie wystarczyło Wronie na przeanalizowanie całej sytuacji i na stwierdzenie, że siostra jego najlepszego przyjaciela nie jest dzisiejszego poranka dysponowana.
  - Człowiek stara się, biegnie rano po świeże bułeczki, a tu zero wdzięczności – pokręcił głową i położył reklamówkę na blacie. Intuicja zaprowadziła go do szafki, w której znajdowały się leki. W plastikowym koszyczku znalazł boski wynalazek o nazwie Aspiryna, której tabletkę wrzucił do szklanki, dolewając do niej następnie odrobinę wody i postawił przed dziewczyną. Halszka wzięła głęboki oddech i krzywiąc się wypiła całą zawartość naczynia, gdy wspomniana tabletka w końcu raczyła rozpuścić się. – Kacyk jest?
  - Nie – ponownie zamoczyła usta w filiżance, należącej do Wronki i usiadła przy stole. Nagle uświadomiła sobie pewną rzecz i zrobiła się dziwnie poddenerwowana; film urwał jej się tuż po wyjściu z klubu, więc bardzo możliwe było, że palnęła przy nim jakieś głupstwo, którego najprawdopodobniej będzie żałować do końca życia. - Andrzej, czy ja coś wczoraj…? – zapytała odrobinę trzęsącym się głosem, co wydało się mu tak dziwne, jak śnieg w sierpniu.
  - Oprócz tego, że obrzygałaś pół korytarza, nic – rzucił, podchodząc do lodówki, z której wyjął masło, wędlinę i ser. Odstawił produkty na drewniany mebel, przy którym siedziała siostra jego przyjaciela i spojrzał głęboko w jej niebieskie oczy. Postanowił chociaż trochę zabawić się jej kosztem, by poczuła się tak jak on wczorajszego wieczora, gdy opatrzyła go niewybrednymi komentarzami, podczas wizyty tej jej przyjaciółki.
  - A nie rzuciłam jakimś błyskotliwym tekstem? – i znowu ten sam ton. Tak niepasujący do Halszki. Lewa brew siatkarza powędrowała ku górze.
  - Powiedziałaś tylko, że jestem zajebiście przystojny i nie wypuściłabyś mnie z łóżka przez najbliższy tydzień – odparł z kamiennym wyrazem twarzy.
  - Żartujesz? – zapytała z nadzieją w głosie.
  - No może nie powiedziałaś dosłownie tego, ale zachowałem sens zdania – przekroił bułkę i zaczął smarować ją masłem. – Potem stwierdziłaś, że chcesz iść ze mną potańczyć i zaczęłaś kręcić się dookoła. Niestety, nie skończyło to się dobrze, bo zhaftowałaś się pod drzwiami od łazienki. Zaprowadziłem cię do toalety, gdzie dokończyłaś czynność, umyłem ci twarz i zęby, a potem zaprowadziłem cię do pokoju – wzruszył jeszcze ramionami i położył na bułkę plaster szynki.
  - Dobra… - skinęła głową, powoli przetwarzając informacje. – A kto mnie rozebrał…? – dopytała niepewnie, czując, że jej policzki czerwienią się. Przecież była porządną dziewczyną, a porządna dziewczyna nigdy nie powinna doprowadzić się do takiego stanu.
      Wstyd, Halszko!
  - Wyszedłem na moment żeby zetrzeć rzygi z płytek, bo waliło w całym mieszkaniu, a gdy wróciłem, leżałaś już w samej bieliźnie, bezskutecznie próbując zmyć jakimś płynem makijaż. W międzyczasie przepraszałaś mnie jakiś milion razy i mówiłaś, że wynagrodzisz mi to wszystko, mam tylko wybrać sobie sposób – puścił jej oczko i podsunął drugi kawałek bułki pod nos.
  - Boże, jaka siara. Normalnie siara życia! – dziewczyna ukryła twarz w dłoniach. – Bardzo cię przepraszam, Andrzej. Ja zazwyczaj tak się nie zachowuję, nawet gdy wypiję. Nie wiem co mi odbiło wczoraj, naprawdę cię przepraszam… - złapała się za głowę. - Ja w ogóle mogłam odstawić taki cyrk...?
  - W sumie nie ma o czym mówić, każdemu się zdarza – wzruszył ramionami, posyłając jej pocieszający uśmiech. Następnie włączył ekspres i zaparzył sobie kolejną porcję kofeiny. – Karolowi też nic nie powiem, więc nie masz czym się denerwować – puścił jej jeszcze oczko i do filiżanki dolał świeżą kawę.
      Andrzej Wrona okazał ludzką twarz. Ciekawe tylko na jak długo?

________________________

Hej, Misiaczki! 
Jesteście tu jeszcze?

A jutro od 14:45 zaczyna się bitwa!
Modlę się, by okazała się ostatnią w tym sezonie batalią dla moich Skrzatów. :3
Już dawno nie było tak blisko!

,,Nie dla nas jest porażki smak,
nie dla nas forma zła,
upadliśmy żeby wstać,
Mistrza Polski nadszedł czas!"

facebook                      ask                      39091085

12 komentarzy:

  1. <3
    Kto jest mistrzem? Tylko Skra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pijana Halszka jest mistrzem, naprawdę. Ale, tak szczerze, która z nas po pijaku (kiedy puszczają wszelkie hamulce) nie rzuciłaby się na Andrzeja z takim tekstem? :D Andrzejko jaki troskliwy i porządny. Czekam na ten moment, kiedy wykrzyknę "TAK!" i będę mogła im gratulować. :D

      Mistrzowskie pozdrowienia! Mamy to!

      Usuń
  2. Jestem! Jak zwykle spóźniona, ale nie żałuję nadrabiania, bo pochłonęłam wszystkie rozdziały w zastraszającym tempie. Dobrze wiesz, że piszesz genialnie i mogę Ci to mówić do usranej śmierci!! <3
    Powiem szczerze, że polubiłam Halszkę za jej charakter. Jest dziewczyną twardo stąpającą po ziemi, tak bynajmniej mi się wydaje. Konkretna, nie bawiąca się w przyjemności, gdy ich nie trzeba, a za razem normalna.. ;)
    Andrzej też nie ma za lekkiego charakterku i idealnie pasuje do Kosokówny. Jeszcze sporo czasu minie, zanim na dobre się zwiążą, ale i tak będą razem! Stworzą z pewnością ciekawy i kochający się związek, bynajmniej na to liczę! :)
    Tylko SKRA! ♥♥♥
    Buźka, Happ :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej, ej! :D Naszych Skrzatów! :D
    Jednak miałaś rację, że będzie wymiotować :D Jednak nie wierzę, że Andrzej to tak bezinteresownie posprzątał :D Aż szok! Myślę,że coś się pod tym kryje xd Na pewno sobie obiecał,że następnym razem, to mu to wynagrodzi :D Ja znam tylko jeden właściwy sposób :D
    Poza tym, to jestem ciekawa,jak się zachowa jak dowie się,że jej przyjaciółka jest innej orientacji :D Cieszę się, że jednak zaczyna podobać mu się Panna Kłos :D

    Co do dzisiejszej muzyki powinna być inna : KTO JEST MISTRZEM, MISTRZEM? :D
    Ps. Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, no, i jutrzejszy mecz oglądam poza domem, ale będę mocno trzymać kciuki! Przekrzycz ich tam :D
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam to, niezmiennie.
    VE.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wronka jest słodki jak pomaga Halszce (nie wiem czy dobrze napisałam:p).
    Też mam nadzieję, że jutro ostatnia bitwa! Naprzód skrzaty!! I przepraszam, że tak krótko, ale jestem padnięta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteśmy. Nosi mnie jak japierdolę. Niech już będzie ta 11:20 i PKS do Bełchatowa nie mogę się doczekać jak nie wiem. Świętować Mistrza jutro, tylko na to czekam.

    Wronka taki uczynny że środki przeciwbólowe to się wciska zabalowanemu przed spaniem wtedy są skuteczniejsze ;) Nie rozumiem jak można zażywać rozpuszczalną aspirynę - FUJ. Ciekawa jestem jak no Halszka ma mu wynagrodzić pomoc skacowanej sobie xD Wrona ma rację takie rzeczy się zdarzają. Moja powieka pamięta Puchar Króla na tyle że mam bliznę. Nie mam zielonego pojęcia jak xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem też! Ale weny na komentarz nie mam, wybacz xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć, to ja typ niepokorny... ^^ aaa to nie ta bajka :D coś mi się pomyrdało xD
    Tak w ogóle witam Ciebie :*
    Jestem tutaj nowa, a jakże już stara ;(
    Bardzo mi przykro, że tak późno dołączam do grona Twoich odbiorców, ale lepiej późno niż wcale, czyż nie? No właśnie :D
    Nie ma to jak nie móc spać i w dzisiejszą noc między 2 a 3 przeczytać coś, co pisze Skrzat o Andżeju ^^ :P
    Jestem wielce zadowolona, że Halszka wpadła na pomysł chociaż nie zabijania się z przyjacielem ukochanego brata, a próbę współżycie pod jednym dachem. Na razie nie dosłownie ^^ hahaha
    W tym momencie ślepo wierzę, że to, co mówi się po pijaku odzwierciedla uczucia na trzeźwo ^^
    Kalina masz wyczucie, jakbyś nie mogła w tej łazience spędzić 5s dłużej -.-
    Podoba mi się bardzo bardzo bardzoooo! <3 Kąśliwa Halszka i dorównujący jej Andrzejko. Oboje szukają na siebie haka i jestem ogromnie ciekawa jak rozegra to teraz Halszka, bo na pewno nie skuli się pod płaszczem siary :D
    A miałam nie zaczynać nowych czytać... taki joke xD
    Skra łączy ludzi <3 Nie jesteś pierwszą osobą, którą lubię na starcie za żółte serce i czarną krew! :D
    Andżeju liczę, że pozwolisz sobie nawet na spoliczkowanie, ale doczekam twojego pocałunku z niedostępną panną Kłos!
    Skra Skra Skra tralalala <3
    Ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże, oni są przeboscy! <3 Andrzejek taki kochany i troskliwy - pewnie do czasu!
    Wyobrażam sobie, co działo się wczoraj u Was w domu podczas meczu :D P. bardzo zły czy też kibicował? Chociaż nie, wczoraj pewnie Ci wybaczył :D
    Skraaaa, Skraaaaaaa Bełchatów! <3
    dzisiaj wpadam z winkiem opić Skrzatowy sukces - szykuj prowiant! huhu :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Udało sięęęęęęęęę :)
    Halszka taka urocza, Andrzej taki wspaniały, wow, wow.
    p
    G

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć Agg! :)
    Wiem, że ostatnio nawalałam i dawałam dupy na całej linii (no, może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu ;) ), ale jest mi aż wstyd, że mam takie zaległości na "Znieczuleniu." Ale wiesz, jak to jest, studia, praca, dom, inne problemy - po prostu nie miałam kiedy tu nawet zajrzeć. Jednak teraz mam troszkę więcej wolnego czasu i zaraz wszystko ładnie nadrobię. :)
    Tak czytam i czytam, i z moimi oczętami zderzyło się zdanie: "Nad Brdą została również Patrycja, z którą jeszcze niedawno obiecywał sobie spędzić resztę swoich dni." - i tak się zastanawiam, co ja tam robię? :D Haha! Jest mi niezmiernie miło, że nazwałaś moim imieniem jedną z pobocznych bohaterek, mam tylko nadzieję, że nie okaże się jeszcze jakąś zimną suką czy coś. :D :P I teraz malutki apel:' Halo, Andrzej, wróć do mnie!' :D
    Oj, Halszka, Halszka! Ładnie żeś zabalowała, dziewczyno! Ciesz się, że Wroniasty był w domu i pomógł Ci się ogarnąć, bo podejrzewam, że bez niego byłoby ciężko. ;)
    Andżej taki dobry i uczynny? Aż mi się wierzyć nie chce, że pomógł jej tak z czystej dobroci serca. Pod tym musi kryć się jakieś drugie dno, podstęp czy cokolwiek. :D Ciekawa jestem, co sobie zażyczy w ramach rekompensaty od Kłosównej! :)

    Ściskam, Patt. :*

    PS. Zaległe graty z okazji tytułu Mistrza Polski, MIśku! ;)
    Cieszcie się, bo w następnym sezonie korona wróci na Podkarpacie. :D

    OdpowiedzUsuń