Po raz kolejny dokładnie sprawdził teczkę z
logiem swojego byłego klubu i ciężko wzdychając, stwierdził, że nie brakuje
żadnego z potrzebnych dokumentów. Bez wątpienia mógł powiedzieć, że w Delekcie
spędził najcudowniejsze lata w swoim życiu, które z dniem jutrzejszym odejdą
bezpowrotnie. Od jutra miał być zawodnikiem Skry, o czym marzył przecież od
momentu rozpoczęcia kariery zawodowego zawodnika. Bełchatowska drużyna zawsze
kojarzyła mu się z czymś najlepszym i najpotężniejszym, a ofertę z tego klubu
traktował wręcz jak wygraną w totolotka. Nie zapomniał jednak, że w Bydgoszczy
zostawiał wiele wspomnień, nie tylko tych dobrych.
Nad Brdą została również Patrycja, z
którą jeszcze niedawno obiecywał sobie spędzić resztę swoich dni. Trudno
powiedzieć, co było tak właściwie przyczyną ich burzliwego rozstania, po którym
jego bydgoskie mieszkanie wyglądało tak, jakby przeszło przez nie niemałych
rozmiarów tornado? On i Pati nigdy nie byli zwyczajną parą; właściwie sam
dziwił się, jak osoby o tak diametralnie różnych charakterach mogły się
związać? Patrycja – wulkan energii, siejący spustoszenie w promieniu kilometra,
Andrzej – nieco megalomański wesołek, starający obrócić się wszystko w żart, co
bardzo często wyprowadzało z równowagi porywczą Patkę i stawało się przyczyną
ogromnej awantury. Mimo tych wszystkich różnic, byli ze sobą kawałek czasu i
wydawało mu się, że tak będzie już zawsze. Jednak nic nie trwa wiecznie,
dlatego musi spiąć pośladki i jutro, wraz z momentem podpisania umowy ze Skrą,
zacząć nowe życie.
Westchnął jeszcze nad swoim ciężkim losem,
rozłożył się wygodnie na kremowej kanapie, włączył odbiornik telewizyjny i po
raz kolejny tego wieczora, zaczął zastanawiać się gdzie polazła Halszka z tą
swoją dziwną, kolorową przyjaciółką? Wystroiła się jak choinka, wylewając przy
tym na swoje ciało chyba cały flakonik perfum, a ta jej sukienka była stanowczo
zbyt krótka. Halszka z każdą chwilą coraz bardziej mu się podobała i nawet
przestał walczyć już z tą myślą. Jednak dokładnie wiedział, że blondynka nie
podziela zainteresowania jego osobą; ten prawie-pocałunek z jej strony był
pewnie tylko jednym z podstępów, po którym zostałby siarczyście spoliczkowany,
a potem wypominałaby mu to do końca życia. Tak, na pewno by tak zrobiła;
przecież ona jest nieobliczana! Seksowna jak diabli, ale miała przecież
nierówno pod sufitem.
Ktoś szarpnął mocno za drzwi, a potem
bezskutecznie próbował włożyć klucz do zamka. Wrona poderwał się z miejsca i
popędził w stronę wrót, które chwilę później utworzył, uprzednio patrząc przez
judasza. Blondynka ledwo stała na nogach z wielkim trudem opierając się o
futrynę, mamrocząc pod nosem stek wyzwisk pod adresem drzwi antywłamaniowych.
Widząc ją w stanie wyraźnie wskazującym, przytknął do ust palec, aby swoimi
wywodami nie obudziła całej klatki i wciągnął ją w głąb mieszkania. Halszka
roześmiała się głośno, odrzucając do tyłu resztki, które pozostały z jej
misternie przygotowywanej fryzury.
- Boże, jak ty wyglądasz? – ściągnął z niej marynarkę i złapał
mocno za ramiona, gdy ta zachwiała się. – Co ja mam teraz z tobą zrobić, co?
- Andrzejku, taki duży chłopiec z ciebie, a nie potrafisz zająć
się dziewczyną? Zaraz dam ci jakieś korepetycje w tej dziedzinie. Nie jestem
może jakimś ekspertem w tych sprawach, ale coś tam wiem – wyszeptała mu do
ucha, obniżając seksownie głos. A przynajmniej jej wydawało się, że brzmi
pociągająco; w rzeczywistości był to pijacki bełkot, z którego trudno było
wychwycić jakieś słowa. - Ale ty jesteś seksowny… - oparła dłonie na jego
klatce piersiowej, by utrzymać równowagę.
- A ty jesteś zalana w trzy dupy! Bredzisz, Halszka, bredzisz…
- Wiem, co mówię! Szkoda tylko, że dobry wygląd nie idzie w
parze z tym, że ma się cokolwiek w głowie - westchnęła ciężko i z wielkim
trudem zdjęła swoje wysokie buty, przytrzymując się ściany, aby nie zaliczyć
spektakularnego upadku.
- Chcesz herbaty? – Wrona troskliwie pomógł jej wstać i ustawił
jej wysokie szpilki pod ścianą, ażeby leżące na środku, nie stały się przyczyną
poważnej kontuzji. – Albo dam ci do picia wody, co?
- Nie, nie, nie! Ja chcę się bawić – obróciła się wokół własne
osi i wpadła w ramiona wciąż zszokowanego środkowego. – Andrzejku, chodźmy
potańczyć, proszę. Na pewno świetnie tańczysz; jak jakiś Maserak czy inny
Stefano Terazzino – chwyciła jego dłoń i po raz kolejny wykonała obrót. – O
nie, będę rzygać… - zakryła dłońmi usta i ruszyła w stronę toalety.
Nie zdążyła. Za to terakota w korytarzu
wzbogaciła się o nowy, różnokolorowy wzór.
- Kurwa – zaklęła odrobinę zbyt głośno, podnosząc głowę na
kilka centymetrów ponad puchową poduszkę. Już dawno nie czuła się tak okropnie
po większym piciu; ostatni taki kac gigant nawiedził ją po imprezie z okazji
dwudziestych urodzin Kalki, kiedy ta wpadła na cudowny pomysł zrobienia kociołka
Panoramixa, który pochłonęły w zdecydowanie ze szybkim tempie.
Zegarek na komodzie wskazywał kwadrans
pod dziewiątej. W duchu podziękowała Bogu, że data na jego elektrycznym
wyświetlaczu ukazywała, iż dzisiejszy dzień to sobota i nie będzie musiała tłuc
się pięćdziesiąt kilometrów rozklekotanym pekasem na zajęcia. Z wielkim trudem
usiadała na łóżku, zastanawiając się, jakim cudem jest w samej bieliźnie, a jej
sukienka leży sobie spokojnie na krześle, ustawionym tuż przy biurku. Film
urwał jej się chwilę po wyjściu z klubu, więc musiały zabalować tak, że aż
strach zajrzeć do portfela, w którym powinno znajdować się stypendium naukowe.
Postawiła bose stopy na drewnianej posadzce i opierając się o szafkę nocną,
wstała mając znaczące problemy z percepcją. Chwyciła swój różowy szlafrok
frotee i narzuciwszy go na swoje niemalże nagie ciało, ruszyła w stronę kuchni,
stwierdzając, że właściwie jest jeszcze pijana.
Pierwszą rzeczą, która uderzyła ją od
progu, był zapach świeżo zaparzonej kawy. I faktycznie; filiżanka z czarną
cieczą stała na drewnianym, kuchennym blacie. W innej sytuacji przeszłoby jej
przez myśl, że być może należy ona do Wrony i pod żadnym pozorem nie powinna
jej ruszać, ale dzisiejszego poranka jej tok myślenia nie pracował na
podwyższonych obrotach. Chwyciła więc porcelanowe naczynia i zamoczyła w nim
usta, rozkoszując się pobudzającym smakiem kawy. To nic, że zazwyczaj piła kawę
zabieloną odrobiną mleka i osłodzoną łyżeczką cukru. Dzisiaj kompletnie na to
nie zważała; na tę chwilę najważniejsze było dostarczenie organizmowi kofeiny,
która choć trochę mogłaby ją pobudzić.
- Panno Kłos, czy panienka, aby przypadkiem się nie
zagalopowała? To była moja ka… – Andrzej pojawił się w progu, dzierżąc w
dłoniach reklamówkę biodegradowalną.
- Zamknij się, błagam – ucięła i odstawiła filiżankę na blat.
Jedno spojrzenie wystarczyło Wronie na przeanalizowanie całej sytuacji i na
stwierdzenie, że siostra jego najlepszego przyjaciela nie jest dzisiejszego
poranka dysponowana.
- Człowiek stara się, biegnie rano po świeże bułeczki, a tu
zero wdzięczności – pokręcił głową i położył reklamówkę na blacie. Intuicja
zaprowadziła go do szafki, w której znajdowały się leki. W plastikowym
koszyczku znalazł boski wynalazek o nazwie Aspiryna, której tabletkę wrzucił do
szklanki, dolewając do niej następnie odrobinę wody i postawił przed
dziewczyną. Halszka wzięła głęboki oddech i krzywiąc się wypiła całą zawartość
naczynia, gdy wspomniana tabletka w końcu raczyła rozpuścić się. – Kacyk jest?
- Nie – ponownie zamoczyła usta w filiżance, należącej do
Wronki i usiadła przy stole. Nagle uświadomiła sobie pewną rzecz i zrobiła się
dziwnie poddenerwowana; film urwał jej się tuż po wyjściu z klubu, więc bardzo
możliwe było, że palnęła przy nim jakieś głupstwo, którego najprawdopodobniej
będzie żałować do końca życia. - Andrzej, czy ja coś wczoraj…? – zapytała
odrobinę trzęsącym się głosem, co wydało się mu tak dziwne, jak śnieg w
sierpniu.
- Oprócz tego, że obrzygałaś pół korytarza, nic – rzucił,
podchodząc do lodówki, z której wyjął masło, wędlinę i ser. Odstawił produkty
na drewniany mebel, przy którym siedziała siostra jego przyjaciela i spojrzał
głęboko w jej niebieskie oczy. Postanowił chociaż trochę zabawić się jej
kosztem, by poczuła się tak jak on wczorajszego wieczora, gdy opatrzyła go
niewybrednymi komentarzami, podczas wizyty tej jej przyjaciółki.
- A nie rzuciłam jakimś błyskotliwym tekstem? – i znowu ten sam
ton. Tak niepasujący do Halszki. Lewa brew siatkarza powędrowała ku górze.
- Powiedziałaś tylko, że jestem zajebiście przystojny i nie
wypuściłabyś mnie z łóżka przez najbliższy tydzień – odparł z kamiennym wyrazem
twarzy.
- Żartujesz? – zapytała z nadzieją w głosie.
- No może nie powiedziałaś dosłownie tego, ale zachowałem sens
zdania – przekroił bułkę i zaczął smarować ją masłem. – Potem stwierdziłaś, że
chcesz iść ze mną potańczyć i zaczęłaś kręcić się dookoła. Niestety, nie
skończyło to się dobrze, bo zhaftowałaś się pod drzwiami od łazienki.
Zaprowadziłem cię do toalety, gdzie dokończyłaś czynność, umyłem ci twarz i
zęby, a potem zaprowadziłem cię do pokoju – wzruszył jeszcze ramionami i
położył na bułkę plaster szynki.
- Dobra… - skinęła głową, powoli przetwarzając informacje. – A
kto mnie rozebrał…? – dopytała niepewnie, czując, że jej policzki czerwienią
się. Przecież była porządną dziewczyną, a porządna dziewczyna nigdy nie powinna
doprowadzić się do takiego stanu.
Wstyd, Halszko!
- Wyszedłem na moment żeby zetrzeć rzygi z płytek, bo waliło w
całym mieszkaniu, a gdy wróciłem, leżałaś już w samej bieliźnie, bezskutecznie
próbując zmyć jakimś płynem makijaż. W międzyczasie przepraszałaś mnie jakiś
milion razy i mówiłaś, że wynagrodzisz mi to wszystko, mam tylko wybrać sobie
sposób – puścił jej oczko i podsunął drugi kawałek bułki pod nos.
- Boże, jaka siara. Normalnie siara życia! – dziewczyna ukryła
twarz w dłoniach. – Bardzo cię przepraszam, Andrzej. Ja zazwyczaj tak się nie
zachowuję, nawet gdy wypiję. Nie wiem co mi odbiło wczoraj, naprawdę cię
przepraszam… - złapała się za głowę. - Ja w ogóle mogłam odstawić taki cyrk...?
- W sumie nie ma o czym mówić, każdemu się zdarza – wzruszył
ramionami, posyłając jej pocieszający uśmiech. Następnie włączył ekspres i
zaparzył sobie kolejną porcję kofeiny. – Karolowi też nic nie powiem, więc nie
masz czym się denerwować – puścił jej jeszcze oczko i do filiżanki dolał świeżą
kawę.
Andrzej Wrona okazał ludzką twarz. Ciekawe tylko
na jak długo?
________________________
Hej, Misiaczki!
Jesteście tu jeszcze?
A jutro od 14:45 zaczyna się bitwa!
Modlę się, by okazała się ostatnią w tym sezonie batalią dla moich Skrzatów. :3
Już dawno nie było tak blisko!
,,Nie dla nas jest porażki smak,
nie dla nas forma zła,
upadliśmy żeby wstać,
Mistrza Polski nadszedł czas!"
<3
OdpowiedzUsuńKto jest mistrzem? Tylko Skra!
Pijana Halszka jest mistrzem, naprawdę. Ale, tak szczerze, która z nas po pijaku (kiedy puszczają wszelkie hamulce) nie rzuciłaby się na Andrzeja z takim tekstem? :D Andrzejko jaki troskliwy i porządny. Czekam na ten moment, kiedy wykrzyknę "TAK!" i będę mogła im gratulować. :D
UsuńMistrzowskie pozdrowienia! Mamy to!
Jestem! Jak zwykle spóźniona, ale nie żałuję nadrabiania, bo pochłonęłam wszystkie rozdziały w zastraszającym tempie. Dobrze wiesz, że piszesz genialnie i mogę Ci to mówić do usranej śmierci!! <3
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że polubiłam Halszkę za jej charakter. Jest dziewczyną twardo stąpającą po ziemi, tak bynajmniej mi się wydaje. Konkretna, nie bawiąca się w przyjemności, gdy ich nie trzeba, a za razem normalna.. ;)
Andrzej też nie ma za lekkiego charakterku i idealnie pasuje do Kosokówny. Jeszcze sporo czasu minie, zanim na dobre się zwiążą, ale i tak będą razem! Stworzą z pewnością ciekawy i kochający się związek, bynajmniej na to liczę! :)
Tylko SKRA! ♥♥♥
Buźka, Happ :*
Ej, ej! :D Naszych Skrzatów! :D
OdpowiedzUsuńJednak miałaś rację, że będzie wymiotować :D Jednak nie wierzę, że Andrzej to tak bezinteresownie posprzątał :D Aż szok! Myślę,że coś się pod tym kryje xd Na pewno sobie obiecał,że następnym razem, to mu to wynagrodzi :D Ja znam tylko jeden właściwy sposób :D
Poza tym, to jestem ciekawa,jak się zachowa jak dowie się,że jej przyjaciółka jest innej orientacji :D Cieszę się, że jednak zaczyna podobać mu się Panna Kłos :D
Co do dzisiejszej muzyki powinna być inna : KTO JEST MISTRZEM, MISTRZEM? :D
Ps. Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, no, i jutrzejszy mecz oglądam poza domem, ale będę mocno trzymać kciuki! Przekrzycz ich tam :D
Pozdrawiam! :*
Uwielbiam to, niezmiennie.
OdpowiedzUsuńVE.
Wronka jest słodki jak pomaga Halszce (nie wiem czy dobrze napisałam:p).
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję, że jutro ostatnia bitwa! Naprzód skrzaty!! I przepraszam, że tak krótko, ale jestem padnięta.
Jesteśmy. Nosi mnie jak japierdolę. Niech już będzie ta 11:20 i PKS do Bełchatowa nie mogę się doczekać jak nie wiem. Świętować Mistrza jutro, tylko na to czekam.
OdpowiedzUsuńWronka taki uczynny że środki przeciwbólowe to się wciska zabalowanemu przed spaniem wtedy są skuteczniejsze ;) Nie rozumiem jak można zażywać rozpuszczalną aspirynę - FUJ. Ciekawa jestem jak no Halszka ma mu wynagrodzić pomoc skacowanej sobie xD Wrona ma rację takie rzeczy się zdarzają. Moja powieka pamięta Puchar Króla na tyle że mam bliznę. Nie mam zielonego pojęcia jak xD
Jestem też! Ale weny na komentarz nie mam, wybacz xd
OdpowiedzUsuńCześć, to ja typ niepokorny... ^^ aaa to nie ta bajka :D coś mi się pomyrdało xD
OdpowiedzUsuńTak w ogóle witam Ciebie :*
Jestem tutaj nowa, a jakże już stara ;(
Bardzo mi przykro, że tak późno dołączam do grona Twoich odbiorców, ale lepiej późno niż wcale, czyż nie? No właśnie :D
Nie ma to jak nie móc spać i w dzisiejszą noc między 2 a 3 przeczytać coś, co pisze Skrzat o Andżeju ^^ :P
Jestem wielce zadowolona, że Halszka wpadła na pomysł chociaż nie zabijania się z przyjacielem ukochanego brata, a próbę współżycie pod jednym dachem. Na razie nie dosłownie ^^ hahaha
W tym momencie ślepo wierzę, że to, co mówi się po pijaku odzwierciedla uczucia na trzeźwo ^^
Kalina masz wyczucie, jakbyś nie mogła w tej łazience spędzić 5s dłużej -.-
Podoba mi się bardzo bardzo bardzoooo! <3 Kąśliwa Halszka i dorównujący jej Andrzejko. Oboje szukają na siebie haka i jestem ogromnie ciekawa jak rozegra to teraz Halszka, bo na pewno nie skuli się pod płaszczem siary :D
A miałam nie zaczynać nowych czytać... taki joke xD
Skra łączy ludzi <3 Nie jesteś pierwszą osobą, którą lubię na starcie za żółte serce i czarną krew! :D
Andżeju liczę, że pozwolisz sobie nawet na spoliczkowanie, ale doczekam twojego pocałunku z niedostępną panną Kłos!
Skra Skra Skra tralalala <3
Ściskam :*
Boże, oni są przeboscy! <3 Andrzejek taki kochany i troskliwy - pewnie do czasu!
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, co działo się wczoraj u Was w domu podczas meczu :D P. bardzo zły czy też kibicował? Chociaż nie, wczoraj pewnie Ci wybaczył :D
Skraaaa, Skraaaaaaa Bełchatów! <3
dzisiaj wpadam z winkiem opić Skrzatowy sukces - szykuj prowiant! huhu :D
Udało sięęęęęęęęę :)
OdpowiedzUsuńHalszka taka urocza, Andrzej taki wspaniały, wow, wow.
p
G
Cześć Agg! :)
OdpowiedzUsuńWiem, że ostatnio nawalałam i dawałam dupy na całej linii (no, może nie w dosłownym tego słowa znaczeniu ;) ), ale jest mi aż wstyd, że mam takie zaległości na "Znieczuleniu." Ale wiesz, jak to jest, studia, praca, dom, inne problemy - po prostu nie miałam kiedy tu nawet zajrzeć. Jednak teraz mam troszkę więcej wolnego czasu i zaraz wszystko ładnie nadrobię. :)
Tak czytam i czytam, i z moimi oczętami zderzyło się zdanie: "Nad Brdą została również Patrycja, z którą jeszcze niedawno obiecywał sobie spędzić resztę swoich dni." - i tak się zastanawiam, co ja tam robię? :D Haha! Jest mi niezmiernie miło, że nazwałaś moim imieniem jedną z pobocznych bohaterek, mam tylko nadzieję, że nie okaże się jeszcze jakąś zimną suką czy coś. :D :P I teraz malutki apel:' Halo, Andrzej, wróć do mnie!' :D
Oj, Halszka, Halszka! Ładnie żeś zabalowała, dziewczyno! Ciesz się, że Wroniasty był w domu i pomógł Ci się ogarnąć, bo podejrzewam, że bez niego byłoby ciężko. ;)
Andżej taki dobry i uczynny? Aż mi się wierzyć nie chce, że pomógł jej tak z czystej dobroci serca. Pod tym musi kryć się jakieś drugie dno, podstęp czy cokolwiek. :D Ciekawa jestem, co sobie zażyczy w ramach rekompensaty od Kłosównej! :)
Ściskam, Patt. :*
PS. Zaległe graty z okazji tytułu Mistrza Polski, MIśku! ;)
Cieszcie się, bo w następnym sezonie korona wróci na Podkarpacie. :D