poniedziałek, 31 marca 2014

3. Przecież jest całkiem ciachowy!


  - Co masz na myśli, mówiąc najebka? Chcesz iść ze mną do jednego z tych waszych ,,kolorowych klubów”? – nakreśliła palcami cudzysłowie, wpatrując się świdrującym wzrokiem w swoją najlepszą przyjaciółkę, która w tym momencie grzebała w jej pokaźnych rozmiarów kosmetyczce.
      O ile odmienność seksualna Kalki była dla niej czymś tak normalnym jak Mariusz Wlazły w barwach Skry Bełchatów, o tyle wciąż nie mogła odnaleźć się w tęczowych miejscach. Nie chodziło o to, że była negatywnie do nich nastawiona – wręcz przeciwnie; była ostatnią osobą, którą można nazwać homofobem, zważywszy na to, że praktycznie od pierwszego roku stanowiła spójną całość z tą kolorową lesbijką. Po prostu wciąż uważała to za coś nowego, bardzo obcego. Ten wieczór wolałaby spędzić z przyjaciółką przy porzeczkowej Finlandii, oglądając na laptopie jakiś denny i przewidywalny do granic możliwości serial. W odróżnieniu od Karola, nigdy nie była duszą towarzystwa i dałaby sobie uciąć rękę, że raczej to się nie zmieni. Należała za to do osób, lubiących zamykać się w czterech ścianach, słuchając muzyki i przygotowując się do zajęć, mających odbyć się kolejnego dnia albo wertując ulubione lektury.
      Zawsze była taka; nieco wycofana, zamknięta w sobie kujonka, niebędącą zainteresowaną dzikimi melanżami, podczas których lały się strumienie alkoholu. Być może, dlatego aż tak dobrze dogadywała się z Karolem, który był, w odróżnieniu od siostry, duszą towarzystwa. Jej brata bez wątpienia można nazwać najważniejszą osobą w jej życiu; mimo tego, że czasami – jak w każdym rodzeństwie - bywało różnie, zawsze i mimo w mogła na niego liczyć, a świadomość, że zawsze jest blisko dodawała jej sił by żyć. Nawet w najbardziej krytycznych momentach, potrafił kopnąć ją w tyłek i mówiąc, że wszystko zależy od niej, bo to ona jest panią swojego losu. Karol zawsze był blisko i miała pewność, że już zawsze tak będzie.
  - Myślisz, że gdybyśmy razem poszły do, jak to nazwałaś, kolorowego klubu, mogłabym coś poderwać? – różowowłosa teatralnie przewróciła oczyma i rozłożyła się na jej łóżku. - Przecież oczy wszystkich kobiet, zwrócone byłyby na ciebie, nie mówiąc już o biednych chłopaczkach, wciąż zastanawiających się czy jednak nie wolą gniazdek od ptaszków, no naprawdę. Idziemy do Manhattanu. Nie zamierzam wydawać horrendalnych pieniędzy na taksę z Łodzi, skoro mogę przytargać cię z klubu oddalonego zaledwie o dwie ulicy od twojego mieszkania, kapujesz?
       Kapowała. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie, bo pokiwała głową i otworzyła szafę, wyciągając z niej stos idealnie uprasowanych sukienek. Kalka stwierdziła, że granatowa kiecka do połowy uda jest idealna i koniecznie powinna ją założyć z tymi czerwonymi szpilkami, które upolowały tydzień wcześniej na wyprzedaży w łódzkiej Manufakturze. Kolejnym plusem tej przyjaźni, było to, że miały jednakowy rozmiar buta, mimo tego, że Halszka była wyższa od przyjaciółki o prawie piętnaście centymetrów. Aby zaoszczędzić, zawsze kupowały wyjściowe buty na spółkę, wymieniając się nimi, co jakiś czas. Tym sposobem ich budżet nigdy nie był zbytnio nadszarpnięty, a szafa pełna eleganckiego obuwia, na które nie byłoby stać biednych studentek.
       Co prawda, o ile Halszka nie musiała martwić się o stan konta, bo i pieniądze od rodziców i stypendium naukowe, wpływały regularnie, o tym Kalka na drugie imię powinna mieć Debet. Jednak przy Halszce i tak nauczyła się oszczędności, ale czasami dawała ponieść się emocjom i bywało, że do końca miesiąca musiała żywić się zupkami chińskimi albo stołować się u Kłosów. Na szczęście, w mieszkaniu rodzeństwa, zawsze znalazło się miejsce dla zbłąkanego wędrowca, który wdzięczny za posiłek, zmywał po wszystkich naczynia.
  - Stara, a powiedz mi jeszcze – zaczęła Kalina, stając za siedzącą przy toaletce, blondynką. – Ty i tamten osobnik – kiwnęła w stronę drzwi – wy coś teges…? Nie żebym miała coś przeciwko, bo przecież jest całkiem ciachowy. I wysoki, a to jego kolejna zaleta. No i moim skromnym zdaniem zajebiście do siebie pasujecie.
  - Daj mi spokój, Kalina – wymruczała wściekła Kłosówna. – Nie znoszę go. Zresztą działa to w obie strony. Lepiej zrób mi coś z tym włosami.
  - Co ci na tej głowie zrobić? – zapytała Malińska, rozczesując gęste pasma blond włosów przyjaciółki. – Koka? A może kłosa? – zachichotała, jakby to był najzabawniejszy żart na świecie. Halszka przewróciła jedynie oczyma i zgodziła się na tego nieszczęsnego kłosa, dokładnie pamiętając, jak jej mama każdego ranka czesała ją właśnie w ten sposób, twierdząc, że panienka Kłos z kłosem na głowie, jest taka urocza, jak kokardka, którą zawsze wieńczyła swoje dzieło.
  - Marnujesz się. Zamiast na studia, to trzeba było na fryzjerkę iść – stwierdziła blondynka, podziwiając jej dzieło i spryskując je supermocnym lakierem.
  - Jasne i skończyłabym robiąc trwałą ondulację jakimś podstarzałym fankom Radia Maryja, które gdyby dowiedziały się, że sypiam z kobietami, spaliłyby mnie na stosie – przewróciła jeszcze oczyma, związując gumką swoje dzieło. – Dobra, kończ się malować, wkładaj buty i lecim na Szczecin, bo ci wszyscy huncwoci poderwą mi najlepsze dupeczki. Skoczę tylko jeszcze do toalety – i tyle ją widziała.
       Westchnęła ciężko, zastanawiając się, dlaczego do tej pory nikt nie stwierdził u jej przyjaciółki ADHA i stanęła przed lustrzaną szafą, dokładnie obserwując swoje odbicie. Andrzej miał rację, sporo schudła odkąd widział ją po raz ostatni, a było to przeszło dwa lata temu. Nie była już pulpetem, z którego naśmiewało się pół osiedla i ratowało ją jedynie to, że dobrze się uczyła i dawała ściągać na sprawdzianach albo spisywać zadania domowe. Mimo tego, że teraz była nową Halszką, której ubrania wskazywały rozmiar 36, w porywach nawet do 34, w dalszym ciągu widziała siebie, jako tą pulchną dziewczynkę z wiecznie różowymi policzkami. Westchnęła cicho, stwierdzając, że zachowuje się żałośnie rozpamiętując tą okropną przeszłość, złożyła stopy w wysoki szpilki i sięgając po torebkę, wyszła na korytarz.
       Stukot obcasów rozległ się po korytarzowej terakocie, a Wrona momentalnie znalazł się przy drzwiach do największego pomieszczenia w mieszkaniu rodzeństwa Kłosów, stanowiącego również jego tymczasową sypialnię. Dokładnie czuła, że lustruje wzrokiem jej sylwetkę i nawet z tym nie ukrywał się, prostak jeden. Posłała mu karcące spojrzenie, ale i ono nic nie zdziałało; nadal wpatrywał się w nią lubieżnie, a jego nieco krzaczaste brwi z każdą kolejną sekundą wędrowały ku górze. Zmieniła więc taktykę, przymilnie uśmiechając się do Andrzeja, który całkiem zbaraniał.
  - Jak wyglądam? – zapytała, okręcając się wokół własne osi i kokieteryjnie uśmiechając się do siatkarza. Ten uśmiech zawsze tak działał na Aleksa, więc dlaczego i Wrona nie miałby mu ulec? To tylko facet, pomyślała, najprostsza maszyna pod Słońcem, która nie potrafi przejść obojętnie obok długich, odkrytych nóg.
  - Cóż… - zaczął zachrypniętym głosem, po raz kolejny mierząc dziewczynę od stóp po czubek głowy.
  - Tylko szczerze, Wrona – wymruczała, stając na tyle blisko, że gdyby wyciągnął rękę, mógłby ją dotknąć.
  - Cholernie seksownie – wyszeptał jedynie, wpatrując się w jej mocno podkreślone oczy.  Dopiero teraz zauważył, że mają kompletnie inną barwę niż oczy jej brata. W ogóle Halszka i Karol nie byli do siebie podobni, może to i lepiej dla niej. Naprawdę nie wyglądałaby korzystnie, przypominając Kłosa. Następnie przeniósł wzrok na lekko wydęte, malinowe wargi i jedyną rzeczą, o której marzył, było poznanie ich smaku.
  - Nie kpij.
  - Nie śmiałbym, mając ciebie tak wyglądającą, przed oczyma…
      Pocałuj mnie, idioto!, krzyczała w myślach przysuwając się do niego, tym samym niwelując odległość między nimi do minimum. I wydawało się, że to, o czym pomyślała, za sekundę nastąpi, bo Wrona, jakby czytając jej w myślach, pochylił się lekko i już przymknęła lekko oczy, a gdy dzieliły ich milimetry, zamek w łazience zaskrzeczał i odskoczyli od siebie jak poparzeni, rzucając sobie naprawdę zdziwione spojrzenia. Oboje szybko przeanalizowali całą sytuację, która w tym momencie wydała im się abstrakcyjna i nigdy żadnemu z nich nie przeszłoby przez myśl, że mogliby się pocałować. Przecież on po prostu nienawidzili się, a gdy ludzie nie przepadają za sobą nie całują się przy pierwszej możliwej sytuacji! Jeszcze kilka godzin temu, najchętniej zadźgaliby się nożem, zrzucili ze schodów albo wysłali w kosmos w puszcze po kawie, a teraz zebrało im się na amory? To był odruch, który nie powinien się pojawić i oboje bardzo dobrze o tym wiedzieli.
  - To lecimy, co? – Kalina zwróciła się do Halszki, która automatycznie pokiwała głową, nawet nie patrząc na swojego tymczasowego współlokatora, który wciąż zaszokowany utkwił wzrok w korytarzowej terakocie. – No to pa! Jeszcze pewnie nie raz się spotkamy, Andrzeju - Kalina wyszczerzyła rząd równych zębów i wypchnęła przyjaciółkę z mieszkania.
      Zapowiadała się długa noc, podczas której obiecała sobie zapomnieć do czego przed momentem niemal nie doszło.

___________________________

Jesteście tu jeszcze?

ask                                  facebook                               39091085

13 komentarzy:

  1. Jej! A było tak blisko.... No, nie mogła wyjść później z tej łazienki? :D Najlepsze,że oboje tego chcieli, a pewnie teraz będą się unikać... No,i po co?
    Wronka, taki zakłopotany to niesamowity widok,a co dopiero jeszcze zszokowany,i prowokowany... :D Pasują do siebie,a jak to się mówi " od nienawiści do miłości.... " :)
    Podoba mi się fragment,że to oczywiste,jak Mariusz Wlazły w Skrze Bełchatów :D No proszę Cię, gdzie On miałby indziej grać?! Mario do kadry! ♥
    Jestem ciekawa,jak będzie wyglądać ta relacja w mieszkaniu Karollo, gdy wróci właściciel :D

    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteśmy :D
    Pozdrawiam
    Korolowanka ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Się dzieje! :D
    Mogliby się pocałować, no! A tak to kminić będą jeszcze długo co się w ogóle miało wydarzyć :D
    Weny życzę i czekam na następny! c:

    OdpowiedzUsuń
  4. Pewnie, że jesteśmy!
    A już tak niewiele brakowało, jejku. Teraz to dopiero będzie miała Halszka wieczór z Andrzejem. Tylko z Andrzejem w myślach! Nie zazdroszczę tego zastanawiania się, oj nie.
    "Normalne jak Mariusz Wlazły w barwach Skry Bełchatów" <3
    Do zobaczenia przy następnym :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteśmy, jesteśmy! :)
    Szkoda, że się nie pocałowali ;((( ale mam nadzieję, że niedługo coś bardziej zaiskrzy między nimi :))
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteśmy oczywiście. Uuuuh so close. "Normalne jak Mariusz Wlazły w barwach Skry Bełchatów" - tyle prawdy w tym stwierdzeniu. Do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Łe... A już liczyłam na to, że się pocałuja! Było tak blisko. Że też Kalinie się zachciało wyjść z łazienki akurat w takim momencie. Ciekawe, jak teraz na siebie spojrzą :D i cz Kalinka poderwie jakąś lasencję na imprezce :D pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A już myślałam, że się pocałują xD Ale może jak Halszka wróci z imprezy to coś się zadzieje :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze na straży!:)
    Bardzo liczyłam na to, że impreza będzie jeszcze w tym parcie :D
    p,
    G

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale się dzieje! :D Nie lubią się, ale zdecydowanie jest między nimi jakaś iskra :) Czekamy na ciąg dalszy!

    OdpowiedzUsuń
  11. No i czy Kalina musiała wyjść z tej łazienki właśnie w tym momencie? Nie mogła te dziesięć sekund później, jak już by złączyli swe usta w pocałunku?
    Ja cię zapewniam, że takie spokojne mimo wszystko dziewczyny jak Halszka istnieją i sama jestem mimo wszystko jedną z nich ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaa już witali się z gąską... a tu masz! :) Andrzej był tak oczarowany widokiem Halszki, że nie panował nad sobą w momencie, gdy chciał ją pocałować - aż gotów myśleć, że dostał gorączki i przez to tak się zachowuje. ;)
    Kalina to strasznie żywiołowa, energiczna i barwna postać. Mówi prosto z mostu, nie owija w bawełnę, bo i po co się ze wszystkim cieciać, nie? :D Już już lubię! I czuję, że niejednokrotnie coś tu namiesza, wprawiając w osłupienie biednego Wronkę. :)
    Oczywiście, że jeszcze tu jestem! Dlaczego miałoby mnie nie być? :) Fakt, że docieram z opóźnieniem, ale w końcu jestem. :)

    Ściskam, Twoja BFF! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie, pocałuj ją idioto! <3

    OdpowiedzUsuń