- Matko Boska Bełchatowska, Kalina! Jak Skrę kocham,
zamorduję cię kiedyś, a ten twój kolorowy łeb nabiję na pal i przejdę razem z
narodowcami przez Piotrkowską! - Kłosówna odskoczyła od nieco zdezorientowanego
środkowego, następując mu tym samym na stopę, na co siatkarz pisnął głośno.
Typowo babsko.
Kalka z wielkim
trudem stłumiła w sobie śmiech; przecież dzięki temu, że nakryła ich w tym
jakże ustronnym miejscu, podczas tej jakże intymnej chwili, miała okazję w
końcu przeprowadzić z ową dwójką rozmowę o sprawie, która już od kilku dni
spędzała jej sen z powiek. Ani Halszka, ani Andrzej, nie byli przecież na tyle
głupi, ażeby zacząć wkręcać jej, że to blondynka przypadkowo wpadła w
andrzejowe ramiona albo siatkarz wyciągał jej coś z oka; zresztą Kalina zawsze
potrafiła wywęszyć, że Kłosówna próbuje wcisnąć jej jakiegoś kita. Miała w
głowie coś na kształt czerwonej lampki i podświadomie wyczuwała wszystkie
uczucia, które towarzyszyły jej przyjaciółce.
Wiadome było również to,
że bez jej pomocy, dwójka tych głąbów nigdy się nie zejdzie. Gdy jedno będzie
już pewne tego, czego chce, drugie nagle zmieni zdanie - dlatego potrzebowali
osoby trzeciej, a dokładniej Kaliny Apolonii Malińskiej. Karol w tej sytuacji
mógł bardziej zaszkodzić, aniżeli pomóc; przez karolową apodyktyczność, Andrzej
musiałby spieprzać gdzie pieprz rośnie, zanim nawet przeszłoby mu przez głowę
dobieranie się do halszkowych majtek. Albo nawet skarpetek. Bowiem
nadopiekuńczość pana Kłosa znana była już w całym województwie łódzkim,
zahaczając także o część mazowieckiego. Karol
był typowym przykładem nadgorliwego starszego brata; każdy potencjalny kandydat
do ręki jego jedynej siostry zostałby przemaglowany na każdy możliwy sposób.
Przecież nie oddałby swojej ukochanej Haleczki byle komu. A Andrzeja znał z
każdej, nawet tej najgorszej strony.
- Ja już nie mogę za wami nadążyć - mruknęła
Malińska, poprawiając swoją niesforną grzywkę. - Normalnie jak w tej bajce
Brzechwy, Żuraw i czapla, tak? Raz się uwielbiacie, całujecie po
kątach, a na drugi dzień jedno ma ochotę poćwiartować drugie, a zwłoki wrzucić
do Rakówki. No ludzie, zastanówcie się trochę nad sobą, bo to już staje się
nieco żenujące. Dorośli, a zachowujecie się jak te… No, gimbusy? Przecież Karol
nie jest głupi i gdy w końcu domyśli się, co jest grane, będzie miał pretensje,
że dowiedział się jako ostatni i nogi wam z dupska powyrywa.
- Czego dowiem się jako ostatni…? - Kłos
wyszedł zza winkla, rzucając całej trójce badawcze spojrzenie. Halszka
przeraziła się, widząc zaciśnięte w wąską linię wargi brata, nie zwiastujące
niczego dobrego. Ale w końcu przecież musiałby się dowiedzieć, a im później
miałoby to miejsce, tym większa byłaby złość jej jedynego brata .
- Bo my... - zaczął Wrona, stając przed dziewczyną,
która ukradkiem dotykała jego ramienia. Chuj mi w dupę, fotomontaż -
pomyślał środkowy - przecież ją kocham, a Karolowi w sumie nic do tego.
Powścieka się i odpuści. Przecież zależy mu na jej szczęściu.
W momencie, gdy środkowy
Skry chciał dokończyć zdanie, Halszce raptownie zakręciło się w głowie, a potem
była już tylko ciemność...
Jagoda Kłos swoim sposobem bycia
zawsze przyćmiewała swojego małżonka, dzieci i ogólnie pozostałą część rodziny.
Należała do kobiet, które przypominały huragan; zawsze wokół siebie robiła nie
lada zamieszane i nikt nie potrafił przejść obok niej obojętnie. Tak było
również teraz, bo chcąc dowiedzieć się w szpitalnej recepcji, w jakim pokoju
ulokowano jej jedyną córkę, narobiła rabanu na pół szpitala, ściągając niemalże
cały personel, który przyglądał się jej z zaciekawieniem.
Rozpięła elegancki
żakiet od znanego, warszawskiego projektanta i nerwowo spojrzała na tarczę
złotego zegarka, otrzymanego od małżonka z okazji tegorocznych Walentynek.
Nawet prezent, który z reguły powinien być romantyczny, dla pani Kłos musiał
być przede wszystkim praktyczny; tę praktyczność Halszka odziedziczyła po
matce, w odróżnieniu od Karola, który wiecznie bujał z głową w chmurach. Oprócz
tego, odziedziczyła po matce również jasne, proste jak druty włosy i nieco
wysunięty podbródek, który według dziewczyny był jej największym mankamentem.
Nie licząc kostek. Halszka naprawdę nienawidziła swoich kostek.
- Jak to nie mogę jej teraz odwiedzić?! To
chyba jakaś kpina! – czterdziestopięcioletnia kobieta pokręciła głową,
krzyżując ręce na piersiach. – Chcę rozmawiać z ordynatorem. Natychmiast. I
mało mnie obchodzi to, że jest zajęty.
- Ależ proszę pani, proszę się uspokoić… -
młoda pielęgniarka spokojnym głosem starała się przekonać rodzicielkę Kłosów do
opanowania emocji, co wywołało odwrotny skutek, bo Jagoda fuknęła głośno w
stronę siostry Barbary, bo takie imię widniało na plakietce przyczepionej do
jej śnieżnobiałego fartucha.
- Nie będę spokojna dopóki nie zobaczę swojej
córki, czy nie wyraziłam się dość jasno? – odpowiedziała tonem nieznoszącym
sprzeciwu. Apodyktyczność Jagody często miała odzwierciedlenie w życiu
codziennym rodziny. Jej mąż, Radosław, z natury był człowiekiem spokojnym,
zabierającym głos jedynie wtedy, gdy nadchodziła ku temu potrzeba, co jego
ukochana żona umiejętnie wykorzystywała. To właśnie Jagoda była przysłowiową
głową rodziny, trzymającą wszystko w ryzach. Rola Radosława w życiu rodzinnym
ograniczała się jedynie do zarabiania pieniędzy i naprawiania domowych usterek.
Chociaż i z tym pani Kłos doskonale by sobie poradziła. – Chyba nie myśli pani,
że jechałam taki kawał z Warszawy, żeby pocałować klamkę? Na Boga, to moje
dziecko…
- Jagodziu… - zaczął niepewnie Radosław,
dotykając ramienia żony.
- Zobaczę, co da się zrobić - odparła pielęgniarka i
sięgnęła po słuchawkę telefonu.
- To jakiś skandal, co tutaj w ogóle się wyprawia -
warknęła pani Kłos, zaczesując palcami włosy. - Karolu, opowiedz mi jeszcze
raz, co się stało? I dlaczego po raz kolejny twoja siostra wylądowała przez
tego twojego kolegę, Andrzeja, w szpitalu?
- Mamo, musisz to wywlekać? Przecież minęło już
kilkanaście lat! A zresztą to nie była wina Andrzeja; lekarz powiedział, że
czekają na wyniki badań, ale raczej to nie jest coś, co mogłoby zagrażać jej
życiu, więc uspokój się w końcu, bo zwracasz na siebie uwagę całej izby
przyjęć - Karol zwrócił się do matki.
- Pani Kłos leży w sali 32, drugie piętro.
Ordynator wyraził zgodę na kilka minut widzenia z pacjentką, potem zaprasza do
swojego gabinetu – odpowiedziała uprzejmie siostra, wskazując drogę do windy.
- … no
i zemdlałaś – Karol skończył swoją opowieść, a następnie oparł się o metalową
ramę szpitalnego łóżka. Jagoda i Radosław po krótkiej wizycie w sali, w której
ulokowano ich młodszą pociechę, udali się do lekarza prowadzącego ich córkę. –
No i w sumie nie wiem, co chcieliście mi powiedzieć? Ty padłaś, zaraz zrobiło
się zamieszanie, a zanim zdążyłaś się ocknąć, byliśmy już na izbie przyjęć.
- Sama
chciałabym wiedzieć, co Wrona chciał ci powiedzieć? Znając go, pewnie nie
byłoby to nic mądrego – Kłosówna ucięła, poprawiając włosy. Po drugiej
kroplówce, Halszka zaczęła wyglądać nieco lepiej; na jej twarzy pojawiły się
nawet minimalne rumieńce. – Nie wiesz jak długo tutaj zostanę? Jest możliwość,
że dzisiaj wrócę do domu?
-
Dzisiaj raczej nie, mama już się o to postara – Karol posłał siostrze badawcze
spojrzenie. – Powiedz mi, Halszka, ty znowu jesteś na jakiejś diecie? Przecież
wiesz, że nie musisz się odchudzać. Raczej powinnaś przytyć, bo te wystające
obojczyki nie wyglądają dobrze…
- Nie
jestem na żadnej diecie. Po prostu zakręciło mi się w głowie, a ty nakręcasz
jakąś aferę. Zacznijmy od tego, że niepotrzebnie zawiadomiłeś rodziców; mama
już zaczęła panikować i pewnie rozstawia już wszystkich po kontach – Kłosówna
sięgnęła po torebkę i wyciągnęła z niej lusterko. – W tym świetle wyglądam jak
trup, cholera jasna!
Nie tylko wyglądała jak trup, tak
również się czuła; zawroty głowy zdarzały się jej coraz częściej, a przy dawce
stresu, którą zafundowała jej Kalina, a później Karol, w ogóle nie zdziwiła
się, że na moment straciła przytomność. Nosiła się z zamiarem pójścia do
lekarza, ale ciągle coś jej wypadało. Jak zwykle było milion ważniejszych spraw
niż jej zdrowie. I to znowu zaczęło się na niej odbijać.
-
Kłosie, może podjedziemy do waszego mieszkania po kilka rzeczy dla Halki, co?
Przecież zostaniesz tutaj na obserwację, więc może potrwać to nawet kilka dni,
prawda? – rzekła przyjaciółka Kłosówny, drapiąc się po głowie.
- No
to skoczcie z Iloną po rzeczy Halki – środkowy sięgnął po klucz.
- No
podjedź z nami. Przecież nie będę trzepać ci całej chałupy, a samochodem będzie
szybciej niż gdybyśmy miały iść z kapcia – wyjaśniła szybko Malińska, kierując
się do wyjścia.
-
Wronka posiedzi z Halą, zresztą za jakiś czas pewnie wpadną tu wasi rodzice –
przyszła bratowa puściła dziewczynie buziaka w powietrzu i pociągnęła
narzeczonego za rękę, domyślając się, co zaplanowała Kalka.
Odprowadzili ich wzrokiem, a potem ich
spojrzenia spotkały się na moment. Zaledwie moment, bo potem obydwoje go
opuścili. Andrzej chciał usiąść obok niej, przytulić do siebie, pocałować w
czoło i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Chciał powiedzieć, że będzie
robił wszystko, żeby tylko była szczęśliwa. Chciał powiedzieć, że przekona cały
świat, a przede wszystkim ją samą, że jest jej wart. Chciał, ale stchórzył. Jak zwykle.
__________
Powinnam coś powiedzieć, wytłumaczyć się...
Ale nie potrafię. Na jakiś czas straciłam serce do pisania; przestało mi ono sprawiać przyjemność, stało się obowiązkiem. Miałam tak zwany kryzys twórczy.
Mam nadzieję, że wszystko wróci do normy i znowu odzyskam radość z pisania.
Jeśli nadal tu jesteście, zostawicie chociażby emotikon. Chciałabym zobaczyć, czy jeszcze o mnie pamiętacie? :)
Jeśli nadal tu jesteście, zostawicie chociażby emotikon. Chciałabym zobaczyć, czy jeszcze o mnie pamiętacie? :)
Pamiętamy, czekamy i jesteśmy chętni chłonąć nowości ! :)
OdpowiedzUsuńBonżur
OdpowiedzUsuńJa jestem i wytrwale czekam ;) ale znowu ciśnie mi się pod palce tylko jedno: Andżej, ty głupku -,-
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że pamiętamy. Wytrwale czekałyśmy. Mam nadzieje, że Andrzej w końcu weźmie się w garść!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Karolina R. ;*
Kocham Cię za to opowiadanie bo jest cudowne, najcudowniejsze. Ale mam ochotę powyrywać włosy za to, że tak rzadko dodajesz. :|
OdpowiedzUsuńCo za miła niespodziankaaaaaaaaaaaa!:)
OdpowiedzUsuńJesteśmy, czekamy i codziennie sprawdzamy, nic się nie martw :)
Andrzej, do boju! Czas najwyższy :)
p,
G
pamiętamy jak cholera! :D
OdpowiedzUsuńbyłam jestem i będę do końca :*
a i ja kryzys twórczy przezywam tak raz na dwa miechy więc tym u ciebie nie masz się co martwić :D
Buziaki :*
:)
OdpowiedzUsuńŚwietny :D
OdpowiedzUsuńŚwietny :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie ze wróciłaś :* jesteśmy cały czas!
OdpowiedzUsuńOMG! Jak ja się cieszę, że wróciłaś! Opłacało się czekać na taki wspaniały rozdział <333 kocham to opowiadanie <33 Ale co się stało Halszce? To cos poważnego? Oby nie. A Andrzej niech się ogarnie i określi swoje uczucia bo ją straci ;c Czekam na next <333/M
OdpowiedzUsuńJestem, jestem! Cały czas jestem :)
OdpowiedzUsuńCudnie, że ciąg dalszy następuje :)
OdpowiedzUsuńżyczę weny i oby kolejne rozdziały pojawiały się często :)
Jestem i czekam ciągle na nowe rozdziały :)Oby nowy pojawił się jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuń<3!!!
OdpowiedzUsuńCudownie, że wróciłaś ❤️ <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńCzekałam!
OdpowiedzUsuńPamiętamy!
OdpowiedzUsuńWszystkie czekałyśmy :)
OdpowiedzUsuńGdzie Wojtek? :D
OdpowiedzUsuńWiernie czekałam. <3
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńa miało być tak pięknie... :(
OdpowiedzUsuńw ogóle, to cześć Agg <3 :* fajnie, że wróciłaś :)
a już myślałam, że ta dwójka w końcu się przełamie :/
Jagoda Kłos zrobiła zamieszanie na izbie przyjęć, ale skutecznie dotarła do córka. Mam nadzieję, że Halszce nic poważnego nie będzie, i że to nie jest cisza przed burzą...
Ściskam Cię mocno! :*
:)
OdpowiedzUsuń;)
OdpowiedzUsuńPrzez tą maturę jestem tak zakręcona, że zapomniałam skomentować. Niedługo to zapomnę własnej głowy. Przepraszam za tak wielkie spóźnienie!
OdpowiedzUsuńWrona na co ty czekasz? Masz Halszce wszystko ładnie powiedzieć :) a Jagoda podejrzewam, że przez temperament szybko dogadałaby się z Kaliną :D
Kiedy możemy spodziewać się nowego ? :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam to opowiadanie dzisiaj i tak się wyciągnęłam w czytanie ze nadrobilam w około 2h. Man nadzieję że odzyskasz chęci do p pisania i już niedługo będę mogła daje czytać o losach Andrzeja i Halszki. Życzę weny :*
OdpowiedzUsuńBędzie jeszcze ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuńjeszcze :(
OdpowiedzUsuńKiedy next? :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam kolejny raz te opowiadanie i dopiero teraz zauważyłam wzmiankę o KOLEJNEJ diecie. Czy Halszka była na diecie? O.o Proszę dodaj next pliiiis <3
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? :)
OdpowiedzUsuńCzekamy na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńmamy nadzieje, ze już niedługo wrócisz na bloga
Kiedy następny rozdział????
OdpowiedzUsuń